Skip to content
24 sie / Wojtek

Tau – „Remedium II” [RECENZJA]

Ta płyta spadła na mnie jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Zainteresowała od pierwszych dźwięków, bo już w utworze „Przeszłość” słyszę podobną magię, jaką stworzył Łona w swoim ostatnim albumie. Zresztą, nomen omen, ten artysta tu się też pojawia. „Nie znamy się” z jego udziałem to klimat jakby wyjęty z krążka „TAXI”, ale najciekawsze, że Łona podąża ścieżką wyznaczoną tym właśnie albumem, a Tau jest sobą. Jakby panowie podpisali pakt o nieagresji, a wiadomo, że nic tak dobrze nie robi sztuce, jak synergia talentów i kreatywności.

Czasami lepiej milczeć zamiast gadać
Bo cisza czasem mówi więcej niż kolejne zdania
Prawda, bo milczenie jest złotem
Powiedział Benjamin Franklin zanim skończył na banknocie (“Cisza”)

Dużo miejsca zajmuje podsumowanie ostatnich 10 lat, czyli czasu od albumu “Remedium”. Potem były inne krążki, ale to właśnie ten debiutancki najbardziej ukształtował artystę. Teraz Tau rozprawia się z przeszłością – opisuje swoje bujne życie, zwraca uwagę na wartości, którymi kieruje się teraz. Tu kilka mocnych pozycji: “Wejdź do środka” (Kura domowa znosi chłopa bez jaj / Znowu obudził mnie kogut, bo ją za rosół zlał), “Tautologia” (Bo to są prawa Ohma, stawać w prądach / Potem odwracać żeby podawać woltaż) i bardzo mocny, społeczny “ Cichy śpiew”.

Czasami wkładamy brudne skarpety do butów i marynarki (“Grawitacja”)

Ciekawa jest singlowa „Grawitacja”, a teledysk z udziałem Michała Koterskiego jeszcze bardziej podkreśla wyjątkowość utworu. Interesujące są też „Słowa Klucze”, o sile słowa, o hejcie i odpowiedzialności.

Bo Ty zawsze jesteś mimo zła
Nic nie odłączy nas, póki ja
Mam w Tobie nadzieję, mimo was
Bo Ty przy mnie jesteś, nie jestem sam (“Eloi”)

W drugiej części artysta coraz śmielej mówi o swojej wierze. Do tego, aby przyznać się do błędów młodości i do ratunku, jaki dał mu Bóg trzeba mieć odwagę. A tę artysta ma, niezależnie o jakich rzeczach opowiada, bo jego wyznania są szczere, w dodatku w większości samodzielnie wyprodukowane. Szkoda, że materiał jest taki długi, bo z kilku piosenek można było zrezygnować, jak choćby ze “Zdobyłem tak wiele”. Szkoda, bo to mógł być materiał znakomity, ale i tak wpisuję go na moją listę najlepszych polskich albumów tego roku. I jeszcze jedno – nie ma tu żadnych przekleństw, a i tak jest mocno i wyraziście. No właśnie. Można?

8/10

 

 

Zostaw komentarz