Skip to content
4 kwi / Wojtek

Tede, „3H HAJP HAIS HEJT” – świat zwariował? [RECENZJA]

Już kilka razy pisałem o dziwnym zjawisku w polskim rapie, o strażnikach czystości gatunku. „Starym” raperom wydaje się, że maja prawo, a może nawet obowiązek, do pilnowania stylistyki. Tede bardzo się przejął swoją rolą, bo jego 3H to właśnie rozprawianie się z tymi, którzy jego zdaniem robią krzywdę polskiemu rapowi. A on to niby nie? To się nazywa strzał w stopę, bo tym krążkiem Tede potwierdza, że jedną nogą stoi w dawnym, powiedzmy przyzwoitym rapie, ale drugą ciągnie go do zupełnie innych obszarów.

Bo np. jest „Pararara”, z melodią, którą już chyba gdzieś słyszeliśmy. Albo kompletnie tu nie pasujący „Forever Young” z udziałem Tomka Makowieckiego. Gdyby ta piosenka była w albumie Makowieckiego, to mógłbym nawet mówić, że to bardzo ciekawe, ale tutaj brzmi jak efekt maszyny losującej. Albo „Pianista”, nawet ciekawy, rasowy, ale nie rozumiem tu wpakowania nazwiska Władysława Szpilmana. I „WTF”, w stylistyce piosenki ogniskowej. Co to ma być? A już absolutnym bełkotem, nie mówiąc że to poważny nietakt, jest szarganie pamięci o Magiku z Paktofoniki w „Gramy to”: „Gdyby tak Mag-Magik miał więcej odwagi i się wtedy nie zabił / I do dziś by żył, ups / To chuj wie, czy by nie był jak pizdy / I by nie był sprzedany do dziś, ty, jak wy”. Tego nawet nie powinno się komentować.

I w ogóle szkoda w tym wszystkim muzyki, bo Tede, jako twórca całej ścieżki dźwiękowej,  nieźle sobie z tym radzi. I co z tego, skoro chaos stylistyczny, w tym kilka ślepaków, to w efekcie materiał dla każdego, czyli dla nikogo.  Na początku albumu artysta mówi, że świat zwariował, bo jest na scenie 23 lata i wszystko idzie nie w tę stronę. Tymczasem to, co sam prezentuje w tym albumie to sygnał, że chyba  nie świat zwariował, a pewien pan, któremu się wydaje.

4/10

Zostaw komentarz