Skip to content
23 maj / Wojtek

Kurt Elling – „Passion World” [RECENZJA]

Tym albumem Kurt Elling zaprasza nas do podróży dookoła świata. Może niekoniecznie całego , bo jesteśmy zaledwie w kilku krajach, ale reprezentujące je piosenki są tak różnorodne, że możemy się czuć geograficznie dopieszczeni. Tak więc słyszymy tutaj tradycyjną szkocką melodię „Loch Tay Boat Song”, hiszpańską „Si Te Contara”, brazylijską „Você Já Foi à Bahia?” i „Bonita Cuba”. Różnorodność stylistyczna i kulturowa jest tu jeszcze podkreślona przez piosenkę znaną z wykonań Edith Piaf „La Vie en Rose”, a na drugim biegunie znalazła się wersja utworu zespołu U2 „Where the Streets Have No Name”. Tutaj każda piosenka nagrana jest bardzo starranie, każda ma swoją świetnie zaplanowaną dramaturgię. W tym zestawie szczególnie ujęło mnie wykonanie piosenki Edith Piaf. Zwłaszcza aranżacja – mądra i świetnie uzupełniająca partię wokalisty. A przecież to piosenka niełatwa, bo bardzo charakterystyczna, mocno nacechowana wykonaniem wielkiej francuskiej pieśniarki.

Kolorytu dodają jeszcze utwory zaskakujące, jak np. klasyczna kompozycja Brahmsa „Nicht Wandle, Mein Licht”, czy „Parisian Heartbreak”, utwór francuskiego akordeonisty Richarda Galliano (biorącego także udzial w nagraniu), do której Elling napisał tekst. Artysta nie ograniczał się stylistycznie ani językowo, po prostu postanowił nagrać każdą piosenkę, na którą miał ochotę. Mamy więc wykonania w kilku językach. Nawet po polsku, bo artysta zdecydował się na wersję, którą poznał dzięki wykonaniu Anny Marii Jopek! I to jest lekko zwodnicze, bo oprócz języka wersji wokalnej nic tej piosenki z Polską nie łączy – „Moje jedyne niebo” to zaśpiewanie świetnej  kompozycji Patha Metheny’ego.

Absolutną perełką jest wykonanie „Who Is It?” z repertuaru Bjork. Ta piosenka w oryginale brzmi zupełnie inaczej, zgodnie zresztą ze specyficzną stylistyką śpiewającej ją artystki. I to co w pierwotnym wykonaniu jedynie może zainteresować, tutaj w interpretacji Ellinga nabiera rozmiaru piosenki perfekcyjnej. Świetna aranżacja, znakomite frazowanie i trochę inaczej poprowadzona linia melodyczna zdecydowały o zupełnie innym wyrazie artystycznym piosenki. To przykład najwyższej klasy kreacji. W ten sposób Kurt Elling pokazuje wszystkim wokalistom, że ich zadanie to nie tylko śpiewanie, bo ono tak na dobrą sprawą jest ostatnim elementem sukcesu – najpierw musi być konkretny powód wykonania piosenki, przemyślana koncepcja i dopasowanie utworu do swojej wrażliwości. A przy okazji warto wspomnieć, że „Who Is It?” jest kolejnym polskim akcentem – współautorem piosenki jest Bogdan Raczyński, urodzony w Polsce kompozytor i producent.

Do tej płyty wróciłem trochę z rozsądku, trochę dla równowagi. Niedawno recenzowałem płytę Gregory’ego Portera, którego cały świat uważa za wybitnego, niektórzy nawet za najlepszego żyjącego wokalistę jazzowego. Mnie ta płyta nie przekonała próbą zjednania sobie szerszej publiczności lżejszym repertuarem. Miałem wątpliwości, czy świadomy artysta musi uciekać się do takich sztuczek, aby zaistnieć? I właśnie Kurt Elling swoją płytą „Passion World” udowadnia, że trzymanie się swojego kierunku, bycie wiernym swojej stylistyce, to największa cnota. Bo to co zrobił na tej płycie  to sztuka najwyższej próby. I takie albumy powinny być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy chcieliby śpiewać dla publiczności.

10/10

Zostaw komentarz