Skip to content
19 mar / Wojtek

Terrace Martin – „Velvet Portraits” [RECENZJA]

Terrace Martin to artysta wyznaczający trendy nowoczesnej muzyki. Jego najnowsza płyta „Velvet Portraits” jest tego najlepszym przykładem. Krążek zyskał nominację do Grammy, jednak nagrody nie zdobył. Akurat w tym przypadku nie ma tu dramatu, bo artysta ma już w swoim dorobku 2 statuetki, a poza tym przegrał z Lalah Hathaway, której płytę wyprodukował. Więc tak na dobrą sprawę Terrace Martin był w tym roku zwycięzcą.

Nagrywanie płyt przez muzyków, którzy zapraszają do nagrań wokalistów to tendencja znana już od lat, żeby przypomnieć chociażby legendę tego gatunku Quince Jonesa. W Polsce tą ścieżką podąża Andrzej Smolik, a niedawno ciekawą płytę nagrał Wojtek Mazolewski. A pomysł jest prosty: muzyk lub producent, wiedzący co mu w duszy gra, postanawia nagrać swój materiał. Wiadomo, że płyta instrumentalna nigdy nie będzie tak nośna jak ten sam materiał zaśpiewany przez dobrych wokalistów. I właśnie klucz doboru zaproszonych wykonawców świadczy o klasie całego przedsięwzięcia. Z tym akurat Martin nie miał problemu, bo współpracując wcześniej z pierwszoligowymi artystami (m. in.: Stewie Wonder, Snoop Dog, Kendrick Lamar) mógł zaprosić niemalże każdego. Najciekawsza piosenka „Push” to właśnie najlepsze potwierdzenie.

Trudno odpowiedzieć na pytanie dlaczego tę płytę nominowano w kategorii R&B, bo rozrzut stylistyczny jest tu spory. Na pewno zdecydowała opinia o muzyku, który z tą stylistyką ma najwięcej do czynienia. Także dobór zaproszonych wokalistów – ci głównie są znani ze stylistyki R&B właśnie. Ale jest tu też „Patiently Waiting”, interesujący blues. Dla równowagi Terrace Martin nagrał też kilka udanych, trudnych do zaszufladkowania utworów instrumentalnych: „Velvet Portrait”, „Valdes”, „Curly Martin” i wirtuozerski „Mortal Man”.

To na pewno krążek dla melomanów szukających brzmień nieoczywistych. Takie płyty, mimo że dużo mniej popularne, są potrzebne, bo dzięki nim muzyka ciągle się rozwija, bo przecież limitem dla twórcy jest jedynie jego wyobraźnia i odwaga. A Martinowi ani jednego ani drugiego nie brakuje.

9/10

Zostaw komentarz