Skip to content
12 lut / admin

Thana Alexa – „Ona” [RECENZJA]

O tej artystce dowiedziałem się niedawno, bo jej nominacja do nagrody Grammy w kategorii jazz wokalny to wystarczający powód, aby się nią zainteresować. Thana Alexa Pavelić to wokalistka dziś uznawana za amerykańską, bo tam mieszka i tworzy, jednak jej nazwisko zdradza chorwackie korzenie wokalistki. I to prawda, Thana wychowywała się w rodzinie chorwackiej, ale trochę inaczej, z uwagi na międzynarodową karierę rodziców. Po dzieciństwie spędzonym w USA rodzina artystki przeprowadziła się do Zagrzebia, gdzie Thana kontynuowała swoje fascynacje muzyczne. A że wychowała się z językiem angielskim, stąd jej niezwykła łatwość śpiewania w tym języku. Już jako dorosła Thana Alexa powróciła do Stanów Zjednoczonych uzyskując tytuły akademickie, najpierw z psychologii, a później w zakresie jazzu. I fajnie, że swoje korzenie artystka pokazuje nam już w pierwszym utworze – tytułowa “Ona” to piosenka wykorzystująca brzmienia charakterystyczne dla kultury bałkańskiej. Towarzysząca jej Rosa Vocal Group, amerykańska formacja złożona z chorwackich wokalistek, nadaje utworowi specjalnego smaczku. Już po tym utworze wiemy, że spotykamy się ze świetną artystką poszukującą.

Płyta jest stosunkowo długa, bo 10 rozbudowanych utworów to materiał dla raczej wytrwałych słuchaczy. Jednak te ponad 70 minut muzyki to prawdziwa przyjemność, bo tu wszystko się zgadza i wszystko jest po coś. Brzmiący dla nas swojsko tytuł albumu to nie przypadek – „ona” to chorwackie słowo znaczące to samo co po polsku. Oprócz energicznych pierwszych piosenek, wspomnianej „Ona” i świetnej „The Resistance”, głównie słuchamy materiału spokojniejszego. Króluje perfekcja wykonawcza, towarzyszący muzycy wiedzą doskonale jak pomóc wokalistce, a ta swoją charyzmą i ogromną muzykalnością tworzy magiczny świat.

Warto zwrócić uwagę na świetnie wykonane 2 covery. „Teardrops” zespołu Massive Attack to wariacyjne potraktowanie piosenki. Słyszałem ją w wielu różnych wykonaniach, ale tym razem zachwyciłem się, bo tak dojrzałe kreacje zdarzają się nieczęsto. Album zamyka „Everybody Wants to Rule the World”, piosenka Tears For Fears. I tu także możemy się rozkoszować wyobraźnią i maestrią wykonawczą.

Artystka wydała tę płytę samodzielnie, tym bardziej duże oklaski za odwagę i świadomość twórczą, bo być zauważonym na najbardziej konkurencyjnym rynku bez wsparcia liczącej się wytwórni to wielkie osiągnięcie. Brawo!

10/10

Zostaw komentarz