The Voice 2018 – nokaut w kapeluszu
To była pierwsza okazja, aby uczestników wysłuchać w całości, bez dodatkowych efektów, odwracania się foteli i głośnych komentarzy jurorów, bez ścigania się z konkurentem we wspólnym wykonaniu. I od razu wszystko było jasne. Ale o tym za chwilę. 2 rzeczy, które zapamiętałem, to odpadnięcie mojej faworytki, ale jeszcze bardziej zdziwiła mnie przewaga strony wizualnej – wielu uczestników przebrało się za artystów. Być może zbyt mocno do serca sobie wzięli znane w branży hasło: "czego nie dośpiewam, to dowyglądam" – te liczne kapelutki, cekiny i srebrne kozaki, to już jednak parodia.
W pierwszej grupie wykonawców, drużynie Michała Szpaka, nikt mi się nie podobał. I tu działa specyficzny regulamin, bo niezależnie od tego, jacy są konkurenci, aż do finału uczestnicy walczą między sobą, w ramach obozów konkretnych jurorów. Jak porównać tę miernotę z pozostałymi ekipami, w których było kilku interesujących wokalistów? Ta niesprawiedliwość szczególnie dotknęła zespół Piotra Cugowskiego, w którym każdy spokojnie mógłby przejść dalej. Dlatego szkoda mi bardzo dobrej Justyny Bardo. W tym gronie najciekawsze występy zafundował nam charyzmatyczny Maksymilian Kwapień i młodziutka, bardzo utalentowana Aleksandra Smerechańska.
W zespole Grzegorza Hyżego podobały mi się 3 wokalistki. Swoją klasę potwierdziły moje faworytki: Natalia Cepelik-Muianga i Nicole Kulesza. Największe wrażenie zrobiła jednak Aleksandra Tocka, która swoją emocjonalną interpretacją piosenki "Jestem kamieniem" potwierdziła, że może być kandydatką do wygrania tej edycji.
Najciekawiej było w drużynie Patrycji Markowskiej. Bardzo dobrymi występami moi dotychczasowi faworyci potwierdzili, że w tym etapie nie znaleźli się przypadkiem. Marcin Sójka, Maksymilian Łapiński i Gosia Pauka to wykonawcy, którzy programowi będą dodawali kolorytu. Szkoda jedynie, że odpadła najlepsza w tym gronie Marianna Linde. Jej każdy występ był świadectwem dużej świadomości scenicznej i muzykalności. Jednak już od jej pierwszego wystęu pojawiały się sygnały, że jurorzy mają z nią jakiś problem. I wczorajszy występ, świetna, kreatywna interpretacja piosenki z repertuaru Maryli Rodowicz okazała się zbyt odważna. Szkoda, wielka szkoda.
Moje wcześniejsze spekulacje, że ta edycja jest wyjątkowo słaba na szczęście się nie sprawdziły. Osoby, które usłyszymy w programach na żywo w większości prezentują przyzwoity poziom. Porównując z poprzednimi edycjami nie ma tutaj wstydu, ale nie ma też zbyt wielu wokalistów, którzy mogliby zdominować scenę. A jak będzie? Pewnie zaskakująco i nieprzewidywanie, a wygra jak zwykle nie ten najlepszy, a ten, który w równym stopniu podoba się publiczności i jurorom.