The Voice – kto kogo znokautował?
Wczoraj było wszystko, co powinno się znaleźć w telewizyjnym show – dramaty, łzy, rozterki jurorów i niespodziewane zwroty akcji. Wszystko według sprawdzonego scenariusza. Zabrakło jedynie dobrych wykonań – te co prawda były, ale w ilościach nieprzesadnych. Ale kto by się tym przejmował:-)
W Nokaucie pierwszy raz zobaczyliśmy zestawienie wszystkich uczestników każdego jurora, mogliśmy więc ocenić, jak te siły mogą się rozkładać w przyszłej rywalizacji. Na pewno poziom między zespołami był bardzo zróżnicowany. Wczorajszy koncert rozpoczęto od, jak się później okazało, najlepszej drużyny, czyli podopiecznych panów z Afromental. Tutaj podobali mi się prawie wszyscy, bo jedynie 2 wykonania mnie nie przekonały. Paradoksalnie właśnie tych dwoje wykonawców przeszło do następnego etapu. Najbardziej jestem zdziwiony, że postawiono na Magdalenę Janicką, a wyrzucono świetnego Damiana Kikoła. Czyżby zadziałala zasada SZOŁBIZNESU: „czego nie dośpiewasz, to dowyglądaj”? Gwiazdą tej ekipy jest Jelena Matula, która znowu potwierdziła swoją klasę i apetyt na finał. Może wczoraj było troszkę słabiej niż wcześniej, ale to nadal moja kandydatka do wygrania programu.
W drużynie Marii Sadowskiej było wyjątkowo słabo. I to ogromne zaskoczenie, bo we wcześniejszych edycjach ta jurorka dużo lepiej wybierała i przygotowywała uczestników. Być może przyczyna leży w doborze repertuaru, bo wczoraj śpiewano głównie polskie piosenki. Przy okazji na tym etapie uczestnicy pokazują swoją wrażliwość muzyczną, bo dobrowolne wybranie piosenek z repertuaru Sylwii Grzeszczak, Urszuli, czy Agnieszki Chylińskiej to konkretna deklaracja. Na szczeście w tej ekipie jest Brian Fentress, jedyny który mi się podobał. Wczoraj niestety okazało się, że obok znakomitej muzykalności i warsztatu, Brian ma manierę wykonawczą. Jego musicalowa emisja trochę przeszkadzała w realizacji świetnej koncepcji. Może w następnym etapie uda mu się to trochę zniwelować?
W ekipie Andrzeja Piasecznego było dużo lepiej – podobało mi się aż 4 wykonawców. Najbardziej szkoda mi Weroniki Szymańskiej, bo to zdolna wokalistka. Jej wczorajsze wykonanie „Na sen” – piosenki, której nie powinno się w ogóle śpiewać, bardzo mi się podobało. Dziewczyna pokazała, że nawet utwór klasy B można wykonać interesująco. Podejrzewam, że to właśnie wybór repertuaru mógł mieć pośredni wpływ na końcowy efekt, czyli odpadnięcie z programu. Szkoda. A gwiazdą tej ekipy znowu okazał się Dave Adamashvili. Oczywiście można dyskotować nad sensem wybrania akurat takiej piosenki, jednak sposób śpiewania tego chłopaka na tle całej konkurencji, to jednak trochę inna, wyższa gałąź.
W ostatnim zespole, drużynie Michała Szpaka było przeciętnie. Najbardziej podobała mi sie Patrycja Ciborowska, która nie wiedzieć dlaczego pożegnała sie z programem. W tym zestawieniu nie ma żadnego wokalisty, który powinien się liczyć w finale. Musimy jednak pamiętać, że wcześniejsze edcyje pokazały, iż w programach na żywo może nagle objawić się jakiś talent, który wcześniej nie błyszczał.
Już na etapie przesłuchań w ciemno przewidywałem, że to może być edycja obcokrajowców. Na ten moment jedynie oni są moimi kandydatami do wygrania. A z drugiej strony można tylko ubolewać, że w tak dużym kraju nie ma wystarczającej ilości zdolnych wokalistów. Może więc warto taki program organizować rzadziej, np. raz na 2-3 lata?