Skip to content
5 lis / Wojtek

The Voice na żywo

W każdym talent show moment przejścia z „bezpiecznego” studia do etapu na żywo jest niezwykle stresujący. I nie wiadomo dla kogo bardziej? Na pewno boi się produkcja – bo coś może nie wypalić, może się wydarzyć coś nieprzewidywalnego. Jurorzy czekają na sprawdzenie swoich wcześniejszych decyzji, ale także, jako doświadczone osoby sceniczne wiedzą, że nawet mała wpadka może zacząć żyć swoim życiem. Na tym tle uczestnicy, którym wydaje się, że są jedynym beneficjentem stresu i odpowiedzialności, mają stosunkowo najmniej do stracenia. Ale…wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W przypadku występujących tym punktem widzenia jest stanie na scenie, a przy okazji trzeba jeszcze coś wykonać.

Pierwsza wystąpiła wczoraj drużyna panów z Afromental. To ponownie była najlepiej przygotowana ekipa, wszyscy jej członkowie zaprezentowali się godnie. Jak zwykle świetnie wystąpiła Jelena Matula. Jej swoboda wykonania robi wrażenie – to bardzo świadoma artystka, gotowa na samodzielną karierę. Cały czas czekam na trochę inny repertuar, bo dziewczyna za każdym razem pokazuje swoją dynamiczną stronę wykonawczą. Ciekawi mnie, jak wokalistka poradzi sobie z repertuarem lirycznym, w którym trzeba więcej pomalować głosem. Najbardziej podobała mi się Sabina Mustaeva. Zamurowało mnie, że siedemnastolatka potrafi tak dobrze i dojrzale zaśpiewać. Czyżby to miała być największa niespodzianka w tej drużynie?

W zespole Andrzeja Piasecznego nie było już tak dobrze. Podobał mi się Artur Wokł – Lewanowicz, który drobne niedostatki emisyjne rekompensuje ciekawą interpretacją. Jak zwykle bardzo podobał mi się Dave Adamshvili. Co prawda jego występy mogą już nieco nurzyć, bo za każdym razem są bardzo podobne, zbyt przewidywalne. Z drugiej strony jednak można to uznać za jego silną broń, bo chłopak pokazywał za każdym razem, że ma swój styl i właśnie na tym, wierności stylistycznej i rozpoznawalności, postanowił zbudować swoją markę. Jego wczorajsze odpadnięcie uważam za największą sensację wieczoru. Szkoda, bo w ten sposób lista moich faworytów się skróciła.

Podobnie było w ekipie Marii Sadowskiej. Tutaj odpadł bardzo interesujący Brian Fentress. Nie rozumiem dlaczego ani widzowie, ani jego opiekunka nie zainteresowali sie tym talentem? Może to kwestia innej wrażliwości muzycznej? Dla mnie było to bardzo dobre wykonanie. Co prawda konkurencja w tej drużynie była duża, bo świetnie zaprezentowały się Asia „Azja” Mądry i Magdalena Krzemień. Ta druga wokalistka pokazała duże umiejętności interpretacyjne, bo mimo że skorzystała z pomysłu Grażyny Łobaszewskiej, to w jej wykonaniu był kunszt wokalny i spora dawka emocji.

W drużynie Michała Szpaka było przeciętnie. Jego podopieczni zaprezentowali się poprawnie, ale nic mnie szczególnie nie zaintersowało. Szkoda mi jedynie Magdaleny Dąbkowskiej, która podobała mi się pierwszy raz. Niestety tej wokalistki już nie usłyszymy w programie. Szkoda.

Po tym odcinku wiadomo już, że przewidywanie, jak potoczą się losy uczestników programu nie ma żadnego sensu. Publiczność głosuje według swoich kryteriów, czym robi sporo zamieszania. Bo jeśli decyzją widzów do następnego etapu przechodzi osoba, której wykonanie było dyskusyjne, to znaczy, że na tym etapie można spodziewać się wszystkiego. Na pewno uczestnicy mogą cieszyć się z każdej możliwości występu w tym programie, bo śpiewanie z taką kapelą to niewątpliwie ogromna przyjemność. Wczorajsze niektóre aranżacje zwracały uwagę – to miło, że są profesjonaliści, którzy każdy swój występ realizują na 100%.

Zostaw komentarz