The Voice of ciąg dalszy
Minionej soboty mieliśmy ciąg dalszy przygody z tanim szansonizmem. Głównym problemem uczestników jest zaprezentowanie swojej tożsamości, a to w przypadku coverów znanych piosenek jest bardzo trudne. Najczęściej więc mamy do czynienia z mniej lub bardziej udaną kopią, ale ciągle poruszamy się w stylistyce karaoke.
W pierwszej odsłonie podobała mie się jedynie Kasia Malenda. Być może nie są to wyżyny wokalistyki, jednak na tle wielu naśladowców ta dziewczyna wyróżnia się znacznie. Zaśpiewanie przeboju zespołu Maanam, ikony naszej sceny, po swojemu, to już nie lada wyczyn.
Moją uwagę zwrócił także niepozorny Krzysztof Bobecki. Tutaj było skromnie i minimalistycznie, czyli to co tygrysy lubią najbardziej :-). Bo to przecież nie sztuka powolić olbrzymim głosem, niewiarygodną skalą i długimi nogami – to tricki na jeden występ, a co potem?
W drugiej części programu nie było dużo lepiej. Na szczęście był ciekawy występ rodzeństwa Julki i Jędrka Skiba. Co prawda nie wiem jak potraktować duet w rywalizacji zaplanowanej dla solistów. Takie ekserymenty robiono już wcześnij w programie i nigdy one się nie udawały. Może więc ty razem? Wykonanie duetu było ciekawe, aczkolwiek nie odkrywcze, bo wykorzystano tutaj pomysł Chrisa Cornella, który jako pierwszy wykonał piosekę w stylistyce balladowej. Tutaj jednak wykonawy dodali więcej energii, dzięki czemu udało się osiągnąć nową, ciekawą jakość. W dodatku zaśpiewanie w dobrym, brzmiącym dwugłosie, z niezwykle spójną barwą, świadczy o dojrzałości muzycznej.
Ojawieniem wieczoru był Krzysztof Iwameczko, artysta kompletny. Jego wersja świetnej piosenki Dawida Podsiadło świadczy o talencie porównywalnym. W dodatku chłopak nie ukrywa, że program jest mu potrzebnyn do promowania własnej twórczosći, a ta jest całkiem interesująca. No, no, coś mi się wydaje, że na naszych oczach rodzi się nowe nazwisko polskiej sceny muzycznej:-)