The Voice of sabotaż
Ostatniego odcinka etapu bitew nie da się inaczej nazwać. Tak, to był sabotaż jurorów, którzy swoje prześcigiwanie się w dobieraniu piosenek dla uczestników doprowadzili do absurdu:oops: I może stąd częściowo wynika wyjątkowo niski poziom uczestników, bo jeśli piosenka jest kompletnie nie dobrana do możliwości głosowych, emocjalnych i stylistycznych, to trzeba być nie lada wokalistą, żeby umieć ją przyzwoicie wykonać.
Tak słabego odcinka nie pamiętam od początku istnienia programu. Jeden nieudany duet gonił drugi, równie żałosny. Wystarczy powiedzieć, że pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że nie umiałbym odpowiedzieć, które z dwojga rywawalizujących w bitwie było lepsze. Mało tego, taka sytuacja wczoraj zdarzyła się 2 razy! Pierwszą jaskółką zwiastującą nadzieję na lepsze wystepy był duet Joanny Reczyńskiej i Anny Kłys. Dziewczyny postarały się zaśpiewać razem, w dodatku zaproponowały zupełnie nowe oblicze piosenki. No właśnie, panowie jurorzy – nie mówcie, że to było wykonanie w nowej aranżacji, bo każda piosenku tutaj jest inaczej zaaranżowana niż oryginał – w programie akompianiuje zespół w określonym, innym niż w wykonaniach oryginalnych, składzie. Tu możemy mówić jedynie o nowej koncepcji, a aranżacja jest oczywiście jej naturalną konsekwencją. W tym duecie poziom wokalistek był wyrównany, bardziej jednak podobała mi się Joanna. Szkoda, że jurorzy już wcześniej wykorzystali swoje możliwości „kradzenia” uczestników, zwłaszcza że wielokrotnie rozdawali je uczesnikom mniej interesującym.
Podobnie było w przypadku ostatniego występu – tutaj zestawiono wykonawców, którzy już wcześniej zwrócili moją uwagę. Julka i Jędrek Skiba jako autonomiczny duet musiał zmierzyć się z Renatą Tuszyńską. A raczej chyba odwrotnie, bo to solistce kazano stanąć do walki z duetem. No i co? Okazało się, że ludzie z klasą potrafią wspłópracować, stawiając na pierwszym planie wspólny wystep, a nie osobiste kompkleksy. I to nie było wykonanie idealne, ale pod wzglądem spójności i grania na jedną bramkę wyjątkowe w swoim rodzaju. Brawo! Bardzo podobała mi się Renata, szkoda więc, że nie dano jej szansy na pozostanie w programie. Najbardziej podobał mi się Jędrek, który w partiach śpiewanych na 3 głosy robił najlepszą robotę, scalając brzmienie swoim głosem i nadając ciekawego kolorytu. Tak, cieszę się, że duet rodzeństwa pozostał w programie, ale nadal nie mogę pogodzić się, że nie doceniono dużego wkładu wszystkich śpiewających. 😥
Ozdobą wieczoru miał być występ dwóch zdecydowanie najlepszych wokalistów. I tak też było. Piotr Tłustochowicz i Krzysztof Iwanaczko to wokaliści, którzy od początku wzbudzają ogromne emocje. Ich różnicę w stosunku do większości reszty uczestników widać coraz wyraźniej. 😈 W tym bezpośrednim zestawieniu trochę bardziej podobał mi się Krzysztof, ale akurat tutaj kompletnie o to nie chodzi. Dobrze, że obaj nadal są w programie. bo akurat w tym przypadku brak „kradzieży” przez innego trenera byłby skandalem. Przewiduję, że tych dwóch wokalistów spotka sie w finale.
A tak w ogóle, to dopiero wczoraj wpadłem na to, jakim kluczem kierują się jurorzy w doborze piosenek dla swoich uczestników. Tym kluczem, a raczej topornym wytrychem, jest wytwórnia opiekująca się zwycięzcami programu – większość śpiewanych tutaj piosenek pochodzi z Universal. No cóż, coś za coś. 😳 Ubawiłem się, że na to odkrycie porzebowałem aż 6 edycji programu. Marny ze mnie detektyw