Skip to content
5 maj / Wojtek

Tymek, jakiego nie chcemy słuchać – „Fit” [RECENZJA”

Muzyka z magazynu produktów gotowych? Jasne, w polskim rapie raczej często. Ale żeby to samo spotkało teksty? Najnowszy album Tymka jest takim właśnie zbiorem – "artystyczne" ciuchy na wagę.

Nie wiem co Tymek chciał nam tym razem powiedzieć, bo oprócz sieczki słownej, chwalenia się stanem posiadania i niekończącą się imprezą, niewiele z tej płyty wynika. I to plątanie się w zeznaniach: najpierw w "Nieśmiertelności" słyszymy: "chociaż już nie chodzę do pracy, tylko robię muzę", a za chwilę, w tym samym zresztą utworze: "zarabiam pensję". No więc jak to jest?

Tymek pozapraszał na tę płytę tylu gości, jakby robił festyn w stylu "rap dla każdego". Nawet kilku niezłych producentów niewiele pomogło. Manieryczne akcenty, gdyby pojawiały się sporadycznie, można by jeszcze jakoś przełknąć, ale ich nagromadzenie, w dodatku w połączeniu z błędami językowymi, to istny koszmar! Przykłady? Proszę bardzo (pogrubieniem zaznaczyłem niektóre przeakcentowane sylaby lub inne kwiatki):

– "Patrzą na mnie jak na dziwoląg". 

– "Nocą tańczom demony". "Noszom mnie na rękach". To wszystko w "Aniołach i demonach" i aż szkoda, bo numer niezły.

– "Jestem takom osobom".

–  "Mama sprzątała te chaty".

– "To życie daje mi ten lot". Ten koszmarek rozszyfrowywałem najdłużej, bo dzięki złemu akcentowaniu  "ten lot" ciągle nie wiedziałem o co chodzi. Najpierw myślałem, że to "melo", potem "czelo", oba były prawdopodobne i jeszcze mogły coś znaczyć w środowiskowym slangu. Dopiero wyszukanie tekstu w necie mi pomogło:-)

 "Idem jak chcę". Ten cytat przepisany z wersji tekstu zamieszczonej w necie.

– "Miłości nikt już nie sucha"

Chyba nie mogę już więcej pisać o tej płycie. I aż nie mogę uwierzyć, że poprzedni album Tymka był nawet niezły. Czyżby palemka? A może jedynie wypadek przy pracy? Ale jeśli tak, to bardzo dotkliwy.

4/10

 

Zostaw komentarz