Tymek – „Zima 22” [RECENZJA]
To jest jego rok. Najpierw było świetne „Odrodzenie”, a w środku roku nagrane jako Seven Phoenix „Acapulco”. Teraz EP-ka „Zima 22”. To jego najkrótszy album w tym roku, ale bardzo konkretny. I sprytny marketingowo, ukazujący się jako zapowiedź trasy koncertowej pod tym właśnie tytułem.
Tu jest prosto i bezpośrednio. Tymek sam się do tego przyznaje w utworze „Proste”: „to historia o tym samym, co zwykle”. W „Na ostatnim piętrze” pokazuje, że liryka nie musi być ckliwa, nie trzeba używać wyświechtanych „kocham cię” żeby pokazać swoje emocje. Na mnie to robi wrażenie. Z kolei w ” „Dobro i zło” urzeka dramatyzm przekazu, bo jest tu prosto, może nawet za prosto, ale czasami lepiej iść najkrótszą drogą. Ja to kupuję
Jego „Orodzenie” jest cały czas na szczycie mojej listy tegorocznych albumów, a „Zima 22” też się na niej prawdopodobnie znajdzie. Czyżbym miał słabość do tego artysty? Możliwe, bo bardzo mi pasuje ten jego nieco niechlujny sposób śpiewania, stosowanie na zmianę głosu skarconego nastolatka i dorosłego, świadomego faceta, jak np. w „Podróżach”. A przecież wcześniej tak dobrze nie było, bo wśród najczęściej niezłych albumów zdarzały się koszmarki, jak np. „Fit”. Mam nadzieję, że czas błądzenia Tymek ma już za sobą i teraz będzie gwarancją najwyższego poziomu.
8/10