Skip to content
11 mar / Wojtek

Fryderyk 2017 – nominacje, sracje.

Niby wiem, że te wszystkie nagrody, nominacje to bardziej poklepywanie się po plecach niż odzwierciedlenie realnej rzeczywistości. Mimo to naiwnie czekałem na informacje, jak w tym roku branża postanowiła rozdać swoją łaskawość. Bo, umówmy się, w tych wyścigach nie zawsze wygrywa ten najlepszy, ale ten, który coś sobie załatwił. Oczywiście nie zawsze tak się dzieje, jednak Fryderyków nie ominęło to, co króluje we wszystkich światowych przeglądach jak Oscar czy Grammy, żeby wspomnieć chociażby histerię nad kiczowatym „La La Land”.

W tegorocznych nominacjach do Fryderyków jest kilka pewniaków, parę niespodzianek i kilka nieporozumień.

Pewniaki

Tutaj moja lista jest dosyć długa, bo obecność zespołu Hey za najlepszy album nie powinna dziwić, mimo że krążek rewelacyjny nie jest. Zresztą ta kapela jest dotychczas rekordzistą wszystkich edycji. Podobnie jest z Brodką, zespołem Raz Dwa Trzy i Taco Hemingway’em – to artyści, którzy jeśli coś nagrywają, to jest to na dobrym poziomie. I przy okazji co wykonawcy cieszą się popularnością w tym plebiscycie. Nie dziwię się także, że zauważono album Fisz, Emade, Tworzywo bo to także ulubieniec branży.

Bardzo się cieszę, że w kategorii debiutu nie przepadli moi faworyci – Bovska i Piotr Zioła.

Niespodzianki

Tutaj dwóch zdolnych chłopaków: Krzysztof Zalewski za album „Złoto” i Piotr Zioła z krążkiem „Revolving Door”. I teraz zagadka: jeden z nich nominowany jest w kategorii muzyka pop, a drugi w kategorii rock. Zgadnijcie który? Bo kompletnie nie wiem jakimi kryteriami estetycznymi kierują się macherzy, że Zalewskiemu przyklejają  łatkę rockową, a Ziole popową.

Najważniejszą jednak niespodzianką jest kompletne pominięcie Julii Marcell. Czyżby komuś się naraziła? Bo nie wierzę, aby ktokolwiek interesujący się muzyką jako sztuką nie widział, że to talent pierwszej wielkości.

Nieporozumienia

Kompletnie nie rozumiem, jak można zachwycać się albumem Agnieszki Chylińskiej „Forever Child”. Żeby tego było mało piosenką roku może zostać koszmarna „Królowa łez”.

Dziwię się także zauważeniem albumu T.Love, bo to raczej słabe wydawnictwo. Rozumiem, że tu bardziej wyróżniono za całokształt i szacunek do wkładu, jaki kapela wniosła do naszej kultury. Jeśli jednak iść tym tropem, to dużo bardziej na to zasługiwał Kult za „Wstyd”, czy chociażby Perfect za nienajgorszy album „Muzyka”.

Oczywiście nie słyszałem wszystkich albumów wydanych w ubiegłym roku, nawet nie znam wszystkich nominowanych, ale jednym tchem mogę wymienić świetne albumy kompletnie niezauważone. I właściwie nie bardzo interesuje mnie ostateczny wynik tej zabawy, bo nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Po prostu kolejna rozrywka dla hermetycznego światka.

 

Jeden komentarz

zostaw komentarz
  1. jara20 / 12 mar 2017

    Ja jestem zadowolona z nominacji 🙂

Zostaw komentarz