Uwaga! Idol nadchodzi
To co na początku wydawało się mało realne, po wczorajszym programie nabiera zupełnie innych kształtów. Za tydzień poznamy Idola AD 2017. I niezależnie od tego, czy osoba wygrywająca program będzie na to zasługiwała, zwycięzca przejdzie do historii. A jak długa i ciekawa będzie ta historia? W tej chwili nie wie o tym ani zainteresowany (lub zainteresowana), ani żaden specjalista od budowania szołbiznesowych karier .
We wczorajszym odcinku programu postanowiono nam przedłużyć męki w postaci podwójnego występu każdego uczestnika. I zaczęło się bardzo boleśnie, bo repertuar filmowy, temat przewodni pierwszej części, okazał się zabójczy dla występujących. Z tym wyzwaniem jedynie poradził sobie Mariusz Dyba. Jego wykonanie było ciekawe interpretacyjnie i dobre muzycznie. Tego wykonawcę postrzegam już od co najmniej od 2 odcinków jako „czarnego konia” tego wyścigu.
W drugiej części uczestnicy zaprezentowali się w piosenkach przygotowanych pod opieką jurorów. I nagle okazało się, że dobrze dobrany utwór i kilka wskazówek potrafią kompletnie odmienić wykonawców. Tutaj podobało mi się aż troje z nich: ponownie Mariusz Dyba i Jakub Jrystyan, którego występy podczas całej edycji były najbardziej nierówne. Za chwilę okazało się, że jego wykonanie w dogrywce było jego najlepszym występem w całym programie. Głównym problem Jakuba jest miotanie się repertuarowe. I pewnie artysta potrzebuje jeszcze czasu, bo jego umiejętności techniczne i małe doświadczenie sceniczne nie mogą dogonić ogromnej ambicji. Na szczęście i technikalia, i estradowe obycie można w miarę szybko oragnąć.
W dogrywce było przewidywalnie, bo konfrontacja Adżeliki Zaworki z Jakubem Krystyanem nie pozostawiła złudzeń kto jest lepszy. No i ……… Teraz musi nastąpić coś, czego się nie spodziewałem. Ale stało się, po raz pierwszy muszę pochwalić Andżelikę. Jej drugie wykonanie wieczoru, interpretacja „Lipstick on the Glass” wyjątkowo mi się podobało, ale jedno dobre wykonanie w całym programie, to jednak trochę za mało. I w ten sposób dowiedzieliśmy się kto powalczy o tytuł Idola. I może być bardzo interesująco – w finale wystąpi dwoje moich początkowych faworytów, czyli wspomniany Jakub i Karolina Artymowicz – największe rozczarowanie tej edycji. Do tej trójki dołączył Mariusz Dyba, artysta świadomy i najbardziej dojrzały. Ale czy to wystarczy do przekonania głosującej publiczności? Za tydzień się dowiemy:-)
Wydajesz się znać na muzyce, a nie zauważasz prostych rzeczy, jak chociażby produkcja programu odpowiedzialna za ubieranie, dobieranie utworów dla uczestników (bo Ci zawsze powtarzają, że oni sami nie wybierają). Tak naprawdę Jakub miał od początku większość piosenek dobieranych pod wokal swój, a te które nie były w jego barwie po prostu szły mu beznadziejnie. Mariusz zero angielskiego akcentu i emocje jakby udawane a Karolina co piosenka to większy klaun z niej zrobiony i utwory kompletnie nie w jej stylistyce. Twój blog, mimo, że skrzętnie wszędzie go promujesz to jest po prostu słaby i przewidywalny. Myślałem, że będzie to miejsce do którego chętnie się będę wracał ale jednak to tylko bardzo ślepo prowadzona polaczkowa paplanina. Szkoda. Czuję się jakbym czytał po prostu komentarze wiecznie niezadowolonych gburów na fb.
Dziękuję za ciekawy komentarz, szkoda jednak, że tak mało merytoryczny. W swoich wpisach staram się komentować to co słyszę, nie wchodząc w szołbiznesowy tygiel, bo to mnie nie interesuje. Koncentruję się na merytoryce muzycznej, zauważam głównie to, co mi się podobało. I staram się nikogo nie obrażać, a jeśli komentarz jest negatywny, to zawsze uzasadniony.
Pozdrawiam:-)