Vito Bambino w „Poczekalni” to artysta, na którego warto było poczekać. [RECENZJA]

Mateusz Dopieralski, wokalista Bitaminy postanowił przemówić w swoim imieniu jako Vito Bambino. Ten sprytny pseudonim może sugerować, że artysta nie odcina się od swojego zespołu, a jedynie chce nam pokazać siebie. W opiniach fachowców słychać głosy, że Vito Bambino cały czas utrzymuje się w klimacie swojej kapeli. No i dobrze, bo niby dlaczego solista tak charakterystycznego zespołu miałby zdradzić swoją stylistykę, na którą z kolegami dosyć długo pracował? Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że ostatnio artysta wyskakuje z każdej lodówki: występuje z wieloma artystami (Jan Rapowanie, Pokahontaz, Paulina Przybysz, Rasmentalizm, Quebonafide), ale też pisze teksty dla innych (Kortez, Rosalie). I też nie widzę w tym nic złego, artysta ma tak charakterystyczny styl, że poznaje się go od razu. Pewnie dlatego inni wykonawcy tak chętnie z nim współpracują.
Sensem „Poczekalni” jest zapis osobistych doświadczeń. Artysta mógł sobie pozwolić na opisanie swojego życia przez pryzmat rodziny. Interludia pomiędzy piosenkami wprowadzają nas do domu artysty. Zaczyna się od sprytnego nagrania sugerującego, że będziemy śledzić życie Mateusza Dopieralskiego – dziecka, ale tak naprawdę to jedynie zabieg artystyczny, bo na zakończenie albumu dowiadujemy się o zbliżającym się porodzie potomka – słuchamy wzruszającego, osobistego utworu „Amar Franciszek Adam”:
„My tutaj czekamy na ciebie/
Poduszki masz i piżam pięć.”
Cały album jest na pewno interesujący, ale też nieco przewidywalny. Co prawda jest kilka zaskoczeń, ale niestety nie najlepszych, jak „Oddaj”, w którym artyście towarzyszy Natalia Szroeder. Jej bardzo popowy, nieskazitelny sposób śpiewania budzi nas od razu, bo nagle znajdujemy się w zupełnie innej rzeczywistości – Vito Bambino przeniósł nas ze swojego nietuzinkowego, „odjechanego” świata do piosenkarskiej poprawności. Sam utwór na pewno jest interesujący, i gdyby się znalazł w albumie wokalistki, to pewnie stałby się przebojem.
Na szczęście większość materiału to utwory z charakterem. Zaczyna się 3 ciekawymi piosenkami: nieco bałaganiarską „L’amour” z fajnymi „paszczowymi” trąbkami, potem „Jesteś moją różą” z urokliwym, stylizowanym na dawne czasy akompaniamentem, a na koniec tego setu minimalistyczna „Nie róbmy dzieci dziś”.
Ważnym miejscem są w tym albumie przerywniki. Najwięcej jest wspomnainych interludiów, jak np. mój ulubiony: „Jedziesz głosować tu, w Polsce, i nie wiesz co to jarmuż? Weź proszę zastanów się nad sobą”. Za utwory zmieniające kierunek dramaturgiczny można uznać też wspomniany „Oddaj” i dowcipny „Fikurazi”. Jednak solą albumu są te prowokacyjne, zadziorne utwory: atrakcyjne, wpadając w ucho „Last Puff” i „Rampage”, zaskakujący tekstowo i muzycznie „Pytanie do niego” i świetny „San Fran”. W tym ostatnim możemy odnieść wrażenie, że artysta stylizuje się na wielką gwiazdę lat 60. Piotra Szczepanika. Z kolei w świetnym „Bye Bye Kuba” urzekają klimaty gitarowe – dla mnie to nawiązanie do klimatów Jmesa Taylora i Carole King.
„Poczekalnia” to album dla słuchacza oczekującego w muzyce czegoś więcej: inteligencji, dowcipu i niebanalnej muzyki. Wierzę, że do fanów artysty dołączą automatycznie miłośnicy Bitaminy , ale także wielbiciele innych stylistyk, bo dzięki współpracy z dużą ilością artystów z różnych światów, elektorat Vito Bambino może się znaczenie powiększyć. Czego mu oczywiście życzę, bo to bardzo zdolny artysta!
8/10