Skip to content
21 paź / Wojtek

Voice 2018 – bitwy, cz.2 – czyli kto się z kim bije?

Po wczorajszym odcinku bitew nie można się było niczego dobrego spodziewać – tydzień wcześniej zmasakrowano nas taką przeciętnością i nijakością, że byłem gotowy na wszystko. Tymczasem drugi odcinek tego etapu był dużo ciekawszy, ale spokojnie, wielkich wydarzeń nie było, wszystko mieściło się w średniej wszystkich edycji The Voice of Poland.

Już początek był obiecujący, bo dobry duet to w tym programie ciągle rzadkość. Zestawienie razem wokalistów , którzy zwrócili wcześniej moją uwagę musiało przynieść dobry efekt. Tobiasz Fejdasz i Izabela Szafrańska zaśpiewali jedynie przyzwoicie, ale udało im się stworzyć wspólną kreację. Szkoda że Izabela mocno zdominowała ten występ, ale to zdecydowanie nie jej wina. Bo po pierwsze: nie jestem przekonany, czy dopasowanie dwóch skrajnych osobowości było dobrym pomysłem, a po drugie: konwencja tego etapu, czyli konkurowanie ze sobą podczas wsplnego występu to dziwoąg, którego normalny człowiek nie ogarnia. Podobnie było w końcówce programu, kiedy wystąpiła Nicole Kulesza. Jej występ perfekcyjny nie był, ale dojrzałość wykonawcza i osobowość przysłoniły drobne wpadki intonacyjne.

Na zakończenie zafundowano nam rozrywkę rodem z lunaparku – zaśpiewanie piosenki Niemena przez 3 wokalistów to pomysł karkołomny. Ale jeszcze gorsza była jego realizacja, bo do dziś nie mogę pojąć, jak człowiek pretendujący do tego zawodu nie może się nauczyć wejść w dobrze znanej piosence "Sen o Warszaiw". W tym dziwnym zestawie jedynym, który dał sobie rardę był Marcin Sójka. Dobrze, że jurorzy też to zauważyli.

Wczoraj byliśmy świadkami dwóch dziwnych wydarzeń. Pierwszym był występ Marianny Linde, która już na etapie przesłuchań w ciemno bardzo mnie zainteresowała. To, w jaki sposób dziewczyna potraktowałą duet, w jaki sposób nadała jemu sens wspólnego wykonania, od kreacji secenicznej, przez dobre wykonanie wokalne, potwierdziło moją opinię, że to może być pretendentka do wygrania tego programu. Niestety "opiekujący" się nią Michał Sszpak nie umiał docenić walorów wokalistki i wybrał dużo gorszego wykonawcę. Przecież tutaj ewidentnie można było usłyszeć, że to Marianna bardzo pomogła swojemu konkurentowi, który się pogubił. Na szczęście wśród jurorów znalazł się ktoś, kto słyszy, więc tę wokalistkę zobaczymy w następnym etapie:-)

https://

Na koniec zostawiłem kuriozum, na które pozwolił sobie Grzegorz Hyży. Pan zdecydował się na  niewskazanie zwycięzcy pojedynku – taka sytuacja chyba jeszcze się nie zdarzyła. I właściwie można go podziwiać za odwagę, gdyby nie 2 drobiazgi. Przecież te bardzo słabe wokalistki zostały przez jurora wybrane, więc od tego momentu ich opiekun jest w dużej części odpowiedzialny za to, co się wydarzy z nimi w programie. I tę konsekwencję zrealizował perfidnie: zaproponował specyficzną, trudną piosenkę "Granda", która w tym wykonaniu nie miała prawa się udać. Po co takie strzały samobójcze?

I to tyle. Zobaczymy jakie króliki powyjmują jurorzy ze swoich kapeluszy za tydzień. A może nie tylko króliki?

 

Zostaw komentarz