Skip to content
18 lis / Wojtek

Voice 2018 – na żywo i na bogato

Wczoraj mieliśmy pierwszy "live" tego sezonu. Producenci zafundowali nam liczne występy gwiazd, jakby mieli świadomość, że uczestnicy nie są w stanie zagwarantować godziwej rozrywki. W świecie biznesu taki zabieg nazywa się kanibalizacją. W uzupełnieniu swoich obaw zmieniono regulamin – ta edycja będzie trwała krócej niż zwykle, więc wczoraj odpadła połowa pretendentów do wygranej. To wszystko pokazuje, że talent show jest typowym, bardzo komercyjnym programem rozrywkowym, a nie możliwością promowania młodych talentów. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości?

W tym koncercie nic szczególnego się nie wydarzyło – głównie podobali mi się moi faworyci. Jeszcze bardziej ujawniła się duża różnica pomiędzy 4 ekipami. Na potwierdzenie tej tezy rywalizację rozpoczęto od zdecydowanie najsłabszej grupy Michała Szpaka. W tym poprawnym śpiewaniu i ewidentnym kopiowaniu oryginałów nie było nic interesującego. Dla kontrastu za chwilę wystąpili podopieczni Piotra Cugowskiego. I tutaj podobali mi się wszyscy. Zasłużenie awansował Maksymilian Kwapień, który potrafił interesująco i charyzmatycznie wykonać piosenkę Maanamu, w której teoretycznie niewiele da się zrobić. Na awans zasłużyła także Diana Ciecierska, która pokazała, że scena jest dla ludzi odważnych. Pozostałych dwoje wokalistów musiało odpaść, a szkoda, bo w innych zespołach mogliby być gwiazdami:-(

W drużynie Patrycji Markowskiej podobała mi się jedynie Gosia Pauka. No cóż, jeśli wcześniej eliminuje się interesujacych wokalistów, to nie ma się co dziwić. Za to dużo bardziej interesująco było w drużynie Grzegorza Hyżego – podobały mi się wszystkie jego podopieczne. Pierwszy raz moją uwagę zwróciła Anna Deko. Jej awans był zasłużony, chiciaż każda z pozostałych dziewczyn była tak dobra, że mogłaby znaleźć się na jej miejscu. Zaskakująca była wygrana Aleksandry Tockiej, bo to był jej najgorszy występ w programie. Oczywiście nadal uważam, że dziewczyna może wygrać tę edycję, ale mam pretensje do sztabu ludzi pracujących w programie. Dlaczego nikt nie powiedział jej, że jeśli śpiewa do bardzo trudnej, bogatej aranżacji, to jej partia powinna ograniczyć się do absolutnego minimum? Fakt, że Ola przedzierała się przez tę skomplikowaną materię odebrał jej lekkość, która wcześniej byłą jej wizytówką. 

Za tydzień będzie szybko, bo tylko 8 występów nie powinno aż tak mocno nas sponiewierać. I wyjątkowo cieszę się, że finałową stawkę będą wybierali wyłącznie widzowie:-)

Zostaw komentarz