Voice 2018 – półfinał
Ta edycja bardzo szybko przebiega. I może to nawet dobrze, bo jak było widać już w pierwszych odcinkach, ta odsłona programu jest przeciętna. BARDZO PRZECIĘTNA.
Wczoraj o losach uczestników po raz pierwszy decydowali wyłącznie widzowie. No i wszystko było jasne, bo przecież nie ważne, co jest dobre, a to, co się ludziom podoba:-)
W dotychczas najlepszej ekipie Piotra Cugowskiego było wyjątkowo słabo. Jedynie podobała mi się Diana Ciecierska w swojej premierowej piosence. Zresztą pomysł zaprezentowania się w we własnym repertuarze to chwila prawdy, bo dopiero wczoraj całkowicie zostały obnażone problemy uczestników. Tak, dobieranie własnego repertuaru i koncepcje wykonawcze, to już nie zabawy w śpiewanie coverów. W tej rywalizacji głosami widzów wygrał Maksymilian Kwapień. Wcześniej chłopak mi się podobał, wczoraj raczej nie.
W drużynie Grzegorza Hyżego wystąpiła moja faworytka, Aleksandra Tocka. Niestety jej singiel pokazał, że dziewczyna chyba jeszcze nie jest gotowa na zdobywanie profesjonalnej sceny. Za to jej konkurentka, Ania Deko wczoraj zabrzmiała bardzo interesująco. Dlatego nie zdziwiłem się, że to właśnie ona wystąpi w finale.
W obozie Michała Szpaka konkurowała dojrzałość Izabeli Szafrańskiej z nieopierzeniem Natalii Zastępy, która podobała się jurorom i widowni. Szkoda, bo Iza mogła godnie reprezentować swoją grupę w finale:-(
Na koniec zostawiono dwa najlepsze występy. Zarówno Gosia Pauka, jak i Marcin Sójka pokazali niezły poziom w obu piosenkach. Niestety specyficzny regulamin tego programu spowodował, że Gosia odpadła, mimo że była dużo lepsza niż jej konkureci z innych drużyn.
No więc mamy już stawkę finałową. Wybitnych osobowości tutaj nie ma. Coś mi się wydaje, że wygra Marcin Sójka. I w ogóle bym się nie pogniewał:-)