Voice 2019 – finał ……i po bólu
No i doczekaliśmy się finału. Ano właśnie, będę powtarzał do znudzenia, że to telewizyjny program rozrywkowy, a nie miejsce do lansowania talentów. A jeśli ktoś dzięki programowi zacznie poważną karierę, to tylko się cieszyć, ale można to traktować jedynie jako "produkt uboczny".
Wczoraj było raczej przeciętnie, ale jak na popularny program z dużą widownią przystało, było kilka niespodzianek. Oczywiście nie mówię tu o masie zaproszonych gości, głównie klasy B, ale samej rywalizacji. Pierwszą niespodzianką były duety uczestników z ich trenerami. I mogło być nieźle, gdyby nie występ Alicji Szemplińskiej z panami z zespołu Afromental. Tutaj było tak żenująco (mówię o profesjonaliście), że sama Alicja musiała się trochę namęczyć, aby zaśpiewać przyzwoicie. Zresztą to, co tej dziewczynie przygotowano na finał, to niemalże sabotaż. Bo wybranie na tym etapie dla bardzo młodej wokalistki "The Show Must Go On" i "Litanii" z musicalu Metro to, delikatnie mówiąc, nonszalancja. Na szczęście Alicja wygrała ten program, więc skończyło się tak, jak powinno. Oceniam jednak, że to zwycięstwo w stylu "za całokształt", bo wczorajsze występy Alicji były jej najsłabszymi w całym programie.
Kolejną niespodzianką była druga finalistka – Daria Reczek. Dziewczyna zaskoczyła dobrymi wykonaniami w pierwszym etapie wczorajszej rywalizacji – podobała mi się najbardziej. Jednak później, kiedy zaśpiewała piosenkę polską, poczułem się jakby ktoś pomyłkowo puścił słabe nagranie z przesłuchań w ciemno. Tak, stawka wczorajszego koncertu i świadomość, że za chwilę może wydarzyć się coś wielkiego nie pomagała żadnemu wykonawcy.
I jeszcze jedna niespodzianka – do ścisłego finału nie wszedł faworyzowany przez jurorów Tadeusz Seibert. Dla mnie to też było zaskoczenie. Ale właśnie wtedy wszystko stało się jasne – ten program może wygrać jedynie Alicja.
No i koniec. Produkcja programu i jurorzy mają wolne, a uczestnicy mogą wyciągnąć wnioski i zabrać się do pracy. A czy ktoś z tej edycji ma szansę na większe zaistnienie? Hmmmm…….pożyjemy, zobaczymy. Ale zbytnim optymistą nie jestem:-(