Voice przed rozwiązaniem
No tak, coraz bliżej do zakończenia tej edycji programu, tylko czy będzie to szczęśliwy poród? Ten odcinek pokazał, że moje narzekania od pierwszego odcinka nie były przesadzone – w tej edycji nie ma zbyt wielu interesujących wykonawców. Jurorzy nie przejmując się tym, albo nie zauważając, że jest raczej marnie, strzelają sobie w stopę. Tak zrobił Andrzej Piaseczny, który posiadając początkowo jedną z dwóch lepszych ekip, doprowadził do poziomu mizernego. Nie wiem, czy chodzi tu o zły dobór repertuaru, czy nieprawidłowe prowadzenie uczestników? Jednak to, co stało sie wczoraj, było sensacją godną serialu szpiegowskiego. W tej ostatniej rozgrywce, gdy juror ma w swojej drużynie 2 osoby, o ostatecznym wyniku w dużym stopniu decyduje rozdzielenie przez niego punktów. Zastosowanie rozdziału bardzo mocno faworyzujące jednego, niemalże automatycznie wyeliminowało drugiego. W ten sposób najlepszy wokalista z tej drupy, czyli Sami Harb, pożegnał się z programem. Dziwne, bo to był przecież zdecydowany faworyt do finału, być może nawet do wygrania programu. Dalczego p. juror strzela sobie w stopę? Prawdopodobnie zaważyły jakieś względy pozaartystyczne, bo nie wierzę, żeby Andrzej Piaseczny, artysta bądź co bądź doświadczony, nie umiał ocenić, kto jest lepszy. No cóż, witamy w SZOŁBIZNESIE
Generalnie w tym koncercie przeważały przeciętne produkcje karaoke, może nawet dobre, ale wtórne i przewidywalne. Najciekawiej było w zespole Natalii Kukulskiej. Tę grupę stawiałem na pierwszym miejscu, nie mam wątpliwości, że spora w tym zasługa Natalii Kukulskiej. Występ mojego faworyta Damiana Rybickiego wysłuchałem z wielką przyjemnością. I mogę się zgodzić z niektórymi jurorami, że trochę było tu za dużo teatru, jednak to wykonanie mnie zachwyciło. Powaliła mnie świetna aranżacja, najlepsza w tym programie EVER. Nawet się nie zdziwiłem, kiedy potem oznajmiono, że to dzieło Adama Sztaby, wszak to wybitny muzyk, zwłaszcza aranżer. Takie wykonania, niezależnie od ostatecznego wyniku konkursowego, będzie się pamiętać!!! Niestety Damian rywalizował ze świetną, wszechstronną wokalistką. W tym przypadku przegrać z Anną Karwan to nie wstyd. Jej wczorajsze wykonanie piosenki z przesłuchań w ciemno zabrzmiało zupełnie inaczej – dojrzale i muzykalnie. Brawo
Ciekawie też było w grupie panów z Afromental. Początkowo nie widziałem w ich zespole nikogo interesującego oprócz Marceliny Mróz. Jednak…..w tym odcinku stało się coś dziwnego, bo nagle Weronia Curyło, która mnie kompletnie nie interesowała, zaśpiewała zaskakująco dobrze. Można się do tej interpretacji przyczepiać, bo zawsze kiedy ktoś wykonuje kultowy utwór inaczej niż nas do tego przyzwyczajono, rodzi się pytanie, czy nie została przekroczona granica smaku? Mnie to wykonanie przekonało, głównie ze względu na odwagę, bo to nie takie proste na scenie. Po tym odcinku spekulacje, że Weronika może wygrać program nie są chyba za bardzo przesadzone. To największe zaskoczenie programu. Boję się jednak, że tendencja wokalistki do patosu i koturnowych interpretacji może w pewnym momencie przeważyć. Może to sukces jej opiekunów, że z wokalistki manierycznej w przesłuchaniach w ciemno, potrafili "stworzyć" uczestniczkę, która pokonała w swojej grupie bardzo silną konkurencję? Jej udział w finale jest jak najbardziej zasłużony.
Szkoda, że regulamin programu jest tak skonstruowany, że w finale zobaczymy nie tych, którzy w całej stawce byli najlepsi. Do tego jednak powinniśmy się już przyzwyczaić, bo to przecież program rozrywkowy. Szkoda tylko, że realizacja szczytnych celów stacji telewizyjnej odbywa się kosztem niczego winnych uczestników. Historia jednak pokazuje, że udział w tym show może pomóc w szerszym zaistnieniu, i tak jak powtarzają wszyscy jurorzy: teraz jest czas na was, waszą kreatywność, wrażliwość i artystyczne wybory. Tak, to prawda – żaden program telewizyjny nie zrobi z kogoś gwiazdy, oczywiście autentycznej, a nie tylko 5-minutowej.