VoP 2019 – krajobraz po bitwie
Wczoraj nareszcie zakończyły się bitwy. Uffff! Trochę nas wymęczono, bo aż 3 odcinki wykonań głównie słabych to chyba jednak trochę za dużo. Na szczęście zakończyło się z przytupem:-)
Jak zwykle obejrzeliśmy 8 występów, a ich kolejność została ułożona z pozorną dramaturgią. Bo to chyba nie jest sztuka zostawić 3 zdecydowanie najlepsze występy na sam koniec? Przez to zafundowano nam nudną pierwszą część, za to później działo się, że ho ho! Zaczęło się od świetnego duetu Mikołaja Macioszczyka i Kasjana Cieśli. Zaśpiewanie trudnej piosenki Krzysztofa Zalewskiego z utrzymaniem wspólnego przekazu, bez gwiazdorzenia i popisywania się, to naprawdę sztuka. Brawo! Szkoda jedynie, że obaj panowie kopiują tę samą manierę Zalewskiego, czyli nietrafianie w dźwięki i dublowanie samogłosek w słowie (np.: "zapominam się na chwillę", "to tylko słowwa"). Halo? A gdzie są trenerzy i cały sztab wspierający? Obawiam się, że przez taką pobłażliwość ten sposób śpiewania stanie się jedynym obowiązującym w Polsce. I tylko w Polsce, bo gdzie indziej tego raczej nie słychać.
Drugi udany duet to Martyna Kowalik z Tadeuszem Seibertem. Tutaj zaimponowało mi "granie do jednej bramki", co się opłaciło obojgu. Ich występ był tak sugestywny, że każdy juror chciał mieć ich w swojej drużynie. A na koniec zaserwowano totalne szaleństwo. Daria Reczek i Alicja Szemplińska pokazały klasę, jaka w tym programie nie często się zdarza. Co prawda ich wokalistyka z gatunku "strongman" to nie jest moja ulubiona stylistyka, ale klasy nie można dziewczynom odmówić. A najbardziej zaimponowało mi, że przy tej perfekcji wykonawczej obie wokalistki zaśpiewały tak, jakby były jednością. Podejrzewam, że gdyby ktoś słuchał nagrania audio, to mógłby się nie zorientować, że to 2 osoby. Brawo!
No właśnie, warto odnotować, że te 3 dobre występy to dobrze przygotowane duety, czyli troska obojga wykonawców o wspólne wykonanie. Bo ono jest przecież najważniejsze. I właśnie to najlepsze przykłady, gdzie jedna osoba z duetu nakręca tę drugą, takie naczynia połączone. Bo nawet kiedy czuło się, że jedna z tych osób nieco odstaje technicznie albo osobowościowo, to właśnie realizacja wspólnego celu powodowała, że ich występ był interesujący. I gratuluję tym młodym wykonawcom, którzy wykazali się większą dojrzałością niż ich trenerzy, powtarzający: to jest bitwa, musisz w tym wykonaniu zawalczyć o siebie. Tak, to było niebywałe. I fajnie oglądało się te duety, kiedy po ich występie, jeszcze przed ostateczną decyzją o zwycięstwie, pozostali jurorzy deklarowali "kradzież" uczestnika niezależnie od rozstrzygnięcia:-).
I może teraz jestem nieco spokojniejszy o tę edycję, to jednak obawiam się, że różnica klas pomiędzy niektórymi uczestnikami jest tak duża, że w następnym odcinku może być zabawnie.