VoP – finał na miarę trudnych czasów:-(

Jeśli ktoś nie oglądał tej edycji, a jedynie z ciekawości obejrzał odcinek finałowy, to wczoraj pewnie mógł przeżyć szok. I nawet dla tych, którzy śledzili ten sezon od początku, i wiedzieli, że jest bardzo słabo, ten koncert mógł być zaskoczeniem. Bo to prawda, że tak mizernej edycji jeszcze nie było, ale koncerty na żywo były już tym etapem, że nie było dramatu. Niestety – to, co usłyszeliśmy wczoraj, to totalna klapa. Miałem wrażenie, jakby zabrakło czasu, albo koncepcji, albo jednego i drugiego.
Wczoraj zafundowano nam wspólne wykonania jurorów ze swoimi podopiecznymi. Wolałbym to zostawić bez komentarza, bo nieładnie jest kopać leżącego. Jedynie Edyta Górniak pokazała klasę, a przy tym jej „zawodniczka” Anna Gąsienica-Byrcyn wypadła nieźle. Zresztą jej występy solowe były wczoraj najlepsze.
A skończyło się tak jak przewidziałem tydzień temu – wygrał Krystian Ochman. Swój sukces zawdzięcza muzykalności, ogromnej skromności, ale przede wszystkim opiekującemu się nim Michałowi Szpakowi, który doskonale wie, jak zdobywać serca milionów słuchaczy. Wcześniej Krystian repertuarowo delikatnie dryfował w kierunku muzycznego populizmu, wczoraj nastąpiła kumulacja; brakowało mi jedynie musicalowego „Memory” i byłby komplet. Ale i bez tego chłopak zdobył serca głosujących widzów.
A mój faworyt? Adam Kalinowski od pierwszego odcinka pokazywał, że jeśli ktoś ma wygrać, to właśnie on. Ale tutaj także pomogli jego opiekunowie, dobierając nienajlepszy repertuar. Każąc mu śpiewać wszystko zgubili jego charakter – wczoraj Adam był kompletnie bez blasku, jakby pogodził się, że już jest pozamiatane. I wielka szkoda, ale taki właśnie jest SZOŁBIZNES. Niestety.
I na koniec informacja z gatunku SciFi: jurorzy już od kilku odcinków wróżyli kilku uczestnikom światową karierę. No to teraz sie zacznie, bo jeśli ta sensacja wypłynie z kraju, to w środowiskach zbliżonych do Grammy zapanuje panika:-)