Skip to content
21 lis / admin

VoP’21. Drugi live – zapraszamy do tańca.

Tydzień temu było słabo. Wczoraj jeszcze gorzej. Aż trudno w to uwierzyć, prawda? Większość wykonań była na tak słabym poziomie, że miałem wrażenie uczestniczenia w imprezie gastronomicznej z tańcami. Jakby luksusowy dancing. I może to nie jest najgorsze, bo już od początku tej edycji widoczna była malizna; gorzej, że banalne, często wręcz kiepskie wykonania komplementują jurorzy. Bo przecież ten program ma też jakiś sens edukacyjny – oglądają go młodzi adepci wokalistyki, którzy dostają sygnał, że to co słyszą jest ok. I potem nie dziwota, że  do programu zgłaszają się coraz gorsi uczestnicy.

Wczoraj po trzech grupach wykonawców byłem załamany. Słuchaliśmy fatalnego repertuaru, a jeśli trafiła się dobra piosenka, to była tak zmasakrowana, że pistolet w kieszeni się otwierał. Dopiero występy ostatniej drużyny, podopiecznych Tomsona i Barona dał nadzieję, że jednak są tu interesujący wokaliści. Oczywiście myślę o Paulinie Gołębiowskiej, która do wczoraj była jedyną kandydatką do wygranej. Jej sposób wykonania piekielnie trudnej piosenki Wondera potwierdził klasę, która wokalistka pokazywała od początku programu. Brawo!

I kiedy wydawało się, że już wszystko jest jasne, wystąpił Wiktor Dyduła. Jego wykonanie było świetne, autentyczne i przekonujące. Ten chłopak od początku zwracał moją uwagę, ale potem w każdym występie czegoś brakowało. Fajnie, że teraz w końcu Wiktor odpalił wrotki. I pewnie mocno zamiesza w ostatecznej rozrywce.

Paradoksalnie Paulina i Wiktor są w tej samej drużynie, więc do finału przejdzie tylko jedno z nich. Wielka szkoda, bo wszystkich swoich konkurentów oboje wyprzedzają o kilka długości. Sądząc po wcześniejszych głosowaniach widzów, Wiktor jest niemalże murowanym kandydatem do finału. I szkoda, bo w bratobójczej walce zginie  świetny uczestnik, podczas gdy w innych drużynach awansować będą wokaliści klasy B.

 

Zostaw komentarz