VoP’21. Na żywo = naprawdę

W pierwszym odcinku na żywo wszystko wyszło na wierzch. Jeśli ktoś wcześniej jeszcze próbował sobie wmówić, że nie jest tak źle, to wczoraj powinien się poddać. Usłyszeliśmy 16 wykonań, część z nich może nie była nawet zła, ale na tym poziomie programu to chyba jednak za mało. Tak naprawdę podobało mi się 2, no może 3 uczestników. Zdecydowanie najlepsza była Paulina Gołębiowska – to nic nowego, bo już od początku to moja kandydatka do wygranej. Wczoraj miałem wrażenie, że jej wykonanie było nieco przekombinowane, ale akurat ta wokalistka może ze swoim głosem zrobić wszystko i wszystko jej wychodzi. Szkoda, że jej trenerzy nie podpowiedzieli, że mniej znaczy więcej.
Podobał mi się też Wiktor Dyduła. I to też żadna niespodzianka. Co prawda wczoraj jego występ nie miał jakiegoś szczególnego blasku, ale ciągle słychać w tym chłopaku spory potencjał. Zresztą drużyna Tomsona i Barona, w której są Wiktor i Paulina, była wczoraj najlepsza.
I teraz najciekawsze. Tydzień temu komplementowałem występy podopiecznych Sylwii Grzeszczak. Teraz nie było już tak dobrze. Tradycyjnie podobali mi się Rafał Kozik i Daniel Hawes. Temu drugiemu zaproponowano nieciekawą piosenkę, ale i tak dał sobie radę. To był na pewno najciekawszy wokalista w tej grupie. Niestety pani jurorka nie dała mu szansy na pozostanie w programie. Dziwna decyzja, podobnie jak wyrzucenie tydzień temu Małgorzaty Chruściel. Przy jednym strzale w stopę można jeszcze chodzić, ale po dwóch, w obie stopy, człowiek się przewraca.