Skip to content
26 wrz / admin

VoP’21 – nadal (w) ciemność.

To już staje się nudne – co roku powtarzam, że naszego kraju nie stać na organizowanie wokalnego talent show co roku. Jesteśmy za małym krajem, w dodatku nie tak umuzykalnionym, aby za każdym razem zebrać  odpowiednią ilość przyzwoitych wykonawców. Wczoraj byliśmy właśnie ofiarami uporu producentów The Voice of Poland, bo poziom większości uczestników był, delikatnie mówiąc, nieciekawy. W dwóch pokazanych wczoraj odcinkach podobało mi się dwoje uczestników. Mało? Tak, mało, ale dobre i to:-)

Najpierw była Anna Hnatowicz, rzetelna wokalistka wykorzystująca swój ciekawy, głęboki głos do malowania emocji. I może nie było to jakieś wielkie wydarzenie, ale na tle przypadkowych, raczkujących uczestników ten występ się wyróżniał.

Podobnie, ale jeszcze bardziej sensacyjnie było w drugim odcinku. Kiedy najpierw pokazano rozmowę z Wiktorem Zwierzyńskim, to zastanawiałem się, czego ten chłopak tutaj szuka z tak nijakim głosem. Aż tu nagle, podczas śpiewania okazało się, że ta pozornie nieciekawa barwa jest spójna ze stylem wykonawczym, osobowością i muzykalnością. To na pewno największe zaskoczenie tej edycji, jestem więc ciekaw, jak rozwinie się udział chłopaka w programie. Bo znowu potwierdza się prawda, że naturalność i „to coś” są cenniejsze niż wyszlifowane przez lata umiejętności techniczne. Można się zastanawiać, czy ten program jest odpowiednim miejscem dla takich samorodnych, nieopierzonych talentów. Ale na to pytanie odpowiedź dostaniemy bardzo szybko.

A wracając do kwestii częstotliwości programu, to porównując to, co dzieje się w edycji amerykańskiej, tam ciągle znajduje się miejsce na dwa sezony rocznie. Poziom wielu uczestników jest nieporównywalny z naszym, bo u nas nawet wśród uznanych gwiazd z trudem znaleźlibyśmy godną konkurencję. Więc pewnie gdyby The Voice of Poland odbywał się co pięć lat, to może udałoby się utrzymać przyzwoity poziom. Być może.

Zostaw komentarz