Skip to content
13 lis / admin

VoP’22 – nudny półfinał

Nareszcie mogliśmy poznać uczestników w naturalnym świetle – zaprezentowanie utworu  premierowego to zupełnie nowe otwarcie. Bo znaną piosenkę, nawet nieco po swojemu, potrafi wykonać średnio sprawny wokalista, a nowe, nie naznaczone wcześniejszymi interpretacjami to już coś innego. I tu nie ma znaczenia, czy to utwór autorski, czy napisany na zamówienie, bo wybrać piosenkę dla siebie też trzeba umieć. W tym kontekście nic ciekawego się nie wydarzyło, a cały koncert był wyjątkowo nudny.

Wczoraj mieliśmy poznać finalistów, więc dla uczestników ważniejsza mogła być walka  o ten etap. Najbardziej czekałem na tę w drużynie Lanberry. I się bardzo rozczarowałem, bo Norbert Wronka, mój dotychczasowy faworyt, wypadł słabo. Miałem wrażenie, że to był jego najgorszy występ w programie. Na szczęście nie zawiódł mnie mój drugi kandydat do wygranej, Łukasz Drapała. I kiedy wydawało mi się, że to jedyny uczestnik, który zasługuje na zwycięstwo, wczoraj objawił się silny konkurent.

Konrad Baum jako jedyny zainteresował mnie swoją piosenką. Co prawda to kompletnie nie moja stylistyka, ale wyrazistość i pokazanie siebie robiły wrażenie. A na tle większości innych prezentacji to było jak duży łyk tlenu. Również jego wykonanie covera było interesujące – tak, to był wczoraj najciekawszy, najbardziej kompletny wykonawca.

W tym półfinale okazało się, że zaśpiewanie dwóch piosenek to chyba nieco za duży wysiłek. Kiedy w poprzednich etapach wykonywano tylko jedną, było znacznie lepiej. A może nasza percepcja jest w stanie wytrzymać najwyższej 3 minuty przeciętnego śpiewania?

 

Zostaw komentarz