VoP’22 – Pierwsze bitwy, czyli The Voice of tragedia.

Jeśli po etapie przesłuchań w ciemno ktoś jeszcze nie zauważył, że to nie jest program dla talentów wokalnych, to wczoraj pewnie w końcu zrozumiał. Pierwsze bitwy, czyli duety specjalnie zestawionych uczestników to widowisko wyjątkowo słabe, momentami wręcz żenujące.
Jeśli na tym etapie programu musimy rozmawiać o rzeczach elementarnych dla każdego muzyka, to chyba szkoda czasu. Bo takie rzeczy jak intonacja, frazowanie i dykcja to podstawa – jeśli tego nie ma, to nie ma sensu zabierać się za szukanie artyzmu. A już w ogóle pomijam umiejętność śpiewania w duecie, bo tego większości wczorajszych wykonawców powinno się zakazać.
Na szczęście na koniec programu zlitowano się nad nami i pokazano występ Isobelle Bundy i Konrada Bauma. To był jedyny przyzwoity występ. Może nie jakiś powalający, ale na tle wszystkiego co wcześniej usłyszeliśmy, jedyny, którego można było spokojnie wysłuchać. Pewnie łatwiej by nam było, gdyby na pasku u dołu ekranu cały czas przesuwał się napis: prosimy nie regulować odbiorników, oni napradwę tak śpiewają.