VoP’22 – ulga po finale
Jak dobrze, że program się już skończył – nie dość, że stał na słabym poziomie, to jeszcze zakończył się zaskakująco. I tu znowu powtórzę, że The Voice of Poland nie jest takim talent show, które szuka zdolnych ludzi, a potem pozwala im zrobić karierę. To program wybitnie rozrywkowy mający przyciągnąć reklamodawców, dać pracę sztabowi produkcyjnemu i wylansować jurorów.
Słuchając wczoraj czwórkę wokalistów można było się zastanawiać, o co tu chodzi, bo jeśli ktoś nie oglądał wszystkich odcinków tej edycji, to po tym jednym koncercie mógł odnieść wrażenie, że jedynym godnym wygrania był Konrad Baum, ale nie. Byłam nawet gotowy na sukces Łukasza Drapały, jednak także to się nie wydarzyło.
Konrad Baum jako jedyny zainteresował mnie swoją piosenką. Co prawda to kompletnie nie moja stylistyka, ale wyrazistość i pokazanie siebie robiły wrażenie. A na tle większości innych prezentacji to było jak duży łyk tlenu. Również jego wykonanie covera było interesujące – tak, to był wczoraj najciekawszy, najbardziej kompletny, wykonawca.
W tym półfinale okazało się, że zaśpiewanie dwóch piosenek to chyba nieco za duży wysiłek. Kiedy w poprzednich etapach wykonywano tylko jedną, było znacznie lepiej. A może nasza percepcja jest w stanie wytrzymać najwyższej 3 minuty przeciętnego śpiewania?
Dla porządku – wygrał Dominik Dudek. Nie spodziewam się, aby ten wokalista mocno zaistniał na naszej scenie. Ale nie ma co się podniecać – poczekamy, zobaczymy.