VoP’23 – półfinał przerażonych i bezradnych.
Wczoraj zafundowano nam podwójną dawkę emocji. Śpiewano po dwie piosenki, jako drugą uczestnicy mieli okazję zaprezentować utwór premierowy. I było dziwnie, bo okazało się, że przygotowanie 2 piosenek w ciągu tygodnia to jednak zadanie ponad siły. W efekcie uczestnicy „potykali się o własne nogi”, a jurorzy udawali, że słyszą coś innego. Jednym słowem matrix.
Jedyną uczestniczką, która wczoraj nie straszyła była Becky Sangolo, a jej piosenka premierowa może szybko stać się hitem w polskich popularnych stacjach radiowych. No właśnie, ten etap konkurencji to najważniejszy moment, w końcu można pokazać swoją piosenkę. Kiedyś widziałem wywiad z członkami grupy Enej, którzy opowiadali o przygotowaniach do talent show, który wygrali. Już zapisując się do programu zespół miał plan jak się w nim pokazać i jak potem bardzo szybko telewizyjną popularność wykorzystać. Był więc przygotowany materiał, który można nagrać i wypuścić w świat. Ale zespół Enej nie poszedł do programu telewizyjnego jako przestraszony debiutant, a doświadczona, grająca wcześniej wiele koncertów grupa profesjonalistów.
Wczoraj oglądaliśmy uczestników, którzy nie bardzo wiedzą co zrobić z ogromną szansą pokazania swojej piosenki. Przydzieleni im producenci mieli pomóc w nagraniu singla, ale okazało się, że tylko 2 uczestników ma swoją piosenkę – tych prób wolałbym nie komentować. Pozostali dostali utwory, które jedynie mieli zaśpiewać, mogąc coś od siebie dołożyć. I kilka piosenek nawet się mogło obronić, ale na pewno nie w takich wykonaniach jak wczoraj – wokaliści byli tak sparaliżowani odpowiedzialnością, że wyszło fatalnie. Tak, ukrywanie się za znaną piosenką jest łatwiejsze. Dlatego wymyślono karaoke:-)