VoP’24 – pierwszy etap za nami. Uff
Jak to dobrze, że po raz ostatni w tej edycji oglądaliśmy przesłuchania w ciemno, bo zaczęło się robić nieco nudnawo. Na szczęście wczoraj zaserwowano nam aż 4 dobrych wykonawców, co przekracza średnią tego sezonu. W pierwszym odcinku były dwie interesujące panie. Najpierw Aleksandra Leśniewicz, wokalistka stylowa i wyrazista, która, mimo pewnego bałaganu wykonawczego, zwracała uwagę swoją oryginalnością. Wydaje mi się, że wokalistka wystąpiła w tym programie jakiś czas temu, ale teraz to zupełnie inna, dojrzalsza i bardziej świadoma wykonawczyni.
Drugą ciekawą panią była Zuzanna Wajdzik. Jej wykonanie „Sutry” było niezłe, ale chyba nie na tyle, żeby się zachwycać. Jak dobrze, że wokalistka mogła zaśpiewać fragment swojej kompozycji, co to pokazało, że możemy mieć do czynienia z interesującą artystką. Bo to, jak się śpiewa covery, to głównie pokazanie możliwości głosowych i muzykalności, jeśli jednak tworzy się własny repertuar, zwłaszcza taki, to nadzieja na pojawienie się na naszej scenie dobrej wokalistki jest dużo większa.
W drugim odcinku było jeszcze ciekawiej, bo występy dwóch 18-latków wniosły ten konkurs na wyższy poziom. Yaroslaw Rohalskyi zachwycił wszystkich, jego umiejętności techniczne, a głównie świadomość sceniczna, to atuty, które mogą być fundamentami kariery tego zdolnego wokalisty.
Na koniec wystąpił Maciej Rumiński, chodząca wrażliwość i skromność. Jego sposób interpretacji zrobił wrażenie, także chyba na wszystkich. Coś mi się wydaje, że to może być kolejny „czarny koń” tego wyścigu.
Po występach wszystkich uczestników możemy powiedzieć, że ta edycja niewiele się różni od poprzednich. Jest kilka osobowości, które mogą pociągnąć ten program do przodu, ale to zależy nie tylko od nich samych, bo wystarczy zły wybór repertuarowy, aby interesujący wcześniej uczestnik nie miał szans na dobry występ. O tym przekonamy się już niedługo, więc warto trzymać kciuki, aby nie było przykrych niespodzianek.