Skip to content
12 paź / Wojtek

VoP’25 – bitwy, czyli widziały gały, co brały.

Ten etap programu zapowiadał się mało interesująco. Po tym, co słyszeliśmy na przesłuchaniach w ciemno nie można się było spodziewać niczego dobrego. Oczywiście z wyjątkiem grupy Kuby Badach, który zebrał zdecydowanie najlepszych wokalistów. I tak też było wczoraj – duet jego podopiecznych, Łukasz Reksa i Julii Wasielewskiej był ozdobą odcinka.

W tej edycji wprowadzono nowość – juror ma prawo nagrodzić oboje wykonawców, albo nie zdecydować się na żadnego z nich. Z tego przywileju skorzystał właśnie Kuba Badach, dzięki temu tę świetną dwójkę będziemy oglądać w kolejnym etapie.

Drugim ciekawym był duet Filipa Mettlera i Jana Piwowarczyka. I tu było podobnie, bo żaden juror nie pozwoli sobie na luksus pozbycia się takich talentów.

Reszta występów, zgodnie z przewidywaniami, była mało interesująca. Tu nawet doszło do sytuacji, kiedy juror nie wybrał żadnego ze swoich podopiecznych. Można by powiedzieć, że trochę szkoda tych uczestników, ale przecież widziały gały, co brały. Bo jeśli decydujesz się na wokalistów bez potencjału, to potem nie możesz mieć do nich pretensji, że nie podołali. Bo nie mogli.

A na koniec dwa kwiatki. Najpierw, po raz kolejny w tym programie dowiadujemy się, że piosenka jest w męskiej tonacji. Przepraszam, ale tonacje mogą być dla głosów wysokich, czyli sopranów i  tenorów, albo głosów niższych: altów i barytonów. Innego podziału nie ma. Drugim kwiatkiem było stwierdzenie jurorki, że poziom tej edycji jest „absurdalnie wysoki”. I tego nie będę już komentował.

Zostaw komentarz