Skip to content
3 lut / Wojtek

Vulfpeck – „Schvitz” [RECENZJA]

To już szósty studyjny album zespołu. O każdym wcześniejszym pisałem tu, więc teraz choćby z obowiązku kilka słów o tym ostatnim. Jednak nie tylko z obowiązku, bo słuchanie muzyki tej kapeli to dla mnie czysta przyjemność. Jej „wariactwo” i nieobliczalność to elementy, które mnie do niej przyciągnęły, ale to też cechy charakterystyczne, służące łatwej rozpoznawalności. Tytuł albumu pochodzi z języka jidisz, bo schvitz to łaźnia parowa – pewnie dlatego pierwszy utwór nazwano “Sauna”, a sześć teledysków promujących płytę nakręcono w saunie właśnie.

O aktorach mówi się, że tylko ci najwybitniejsi potrafią dobrze zagrać w komedii. W muzyce jest jeszcze trudniej, a już w ogóle w instrumentalnej. A Vulpeck od początku swojego istnienia właśnie tym się wyróżnia, odnoszę nawet wrażenie, że teraz jest najbardziej „luźno”. W „Earworm” kompozytor piosenki Jack Stratton śpiewa tak zabawnie, że możemy pomyśleć, że to utwór wyjęty z Ulicy Sezamkowej. Potem, kiedy przed mikrofonem staje  Antwaun Stanley  jest już profesjonalnie i jakby poważniej. O jego autorskiej „Simple Step” mógłbym powiedzieć, że to najlepsza piosenka na płycie, ale wtedy skrzywdziłbym pozostałe. Stanley śpiewa tu połowę utworów, wszak to stały współpracownik, pojawiający się w każdym albumie zespołu. I nawet tutaj, w nieco poważniejszych piosenkach z jego udziałem,  zespół rwie się do podśpiewywania, jakby spontaniczne wygłupy.

Warto odnotować, że Vulpack bardzo starannie dobiera swój repertuar, a komponują wszyscy członkowie kapeli, do tego stali współpracownicy, więc materiału jest sporo; spodziewam się nawet, że przed nagraniami są poważne dyskusje selekcyjne, bo jak tu zrezygnować z czegoś fajnego? Dlatego bardzo ucieszyło mnie włączenie tutaj utworu Boba Dylana „Serve Somebody”.

Świetnym zakończeniem jest „Miracle”, w którym wszyscy muzycy wspólnie grają i śpiewają. Tu skala muzycznego dowcipu osiągnęła szczytu. Niby taka sobie piosenka zaśpiewana i zagrana od niechcenia, ale nie dajmy się nabrać, na taki poziom wykonawczy mogą sobie pozwolić jedynie mistrzowie. Tacy jak muzycy spod bandery Vulfpeck.

10/10

 

 

Zostaw komentarz