Vulfpeck – „Thrill of the Arts” [RECENZJA]
Po przypadkowym odkryciu tego zespołu i po natychmiastowym zakochaniu się w jego muzyce czas zobaczyć, co działo się z kapelą jeszcze wcześniej. Oczywiście nie myślę tu o działaniach nie do końca muzycznych, jak między innymi słynna walka o politykę wynagradzania artystów przez Spotify, ale o czystą muzykę. „Thrill of the Arts” to pierwsza oficjalna płyta zespołu. Okazuje się, że jest jeszcze ciekawsza.
Ta płyta to jedynie nieco ponad 30 minut muzyki, ale za to jakiej! Tutaj jest wszystko – radosna muzyka, niemalże taneczna, mocno stylizowana na lata 70. i 80. ubiegłego wieku, ale też utwory nieco spokojniejsze, utrzymane w klimatach muzyki soul. Jak na kapelę instrumentalną przystało album rozpoczyna się świetnym utworem „Welcome to Vulf Records” ze znakomitą energią, zmieniającym się tempem, ale zawsze z dobrze kontrolowaną pulsacją. I tak jest do końca. Na zakończenie albumu, na ostudzenie emocji możemy delektować się spokojną muzyką towarzyszącą kojącemu monologowi jednego z muzyków. To bardzo udany zabieg.
Wracając do muzyki, to ten album oferuje wyjątkowo dużo utworów śpiewanych, co zespół wykorzystuje często zapraszając do współpracy znakomitych, kompletnie nieznanych wokalistów. Tak jest na przykład w piosence „Game Winner”. Ten utwór może być przebojem, oczywiście nie dla każdego i nie we wszystkich stacjach radiowych. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że ten zespół jest ciągle niszowy, funkcjonujący głównie w sieci. Ten paradoks znany jest obecnie coraz bardziej. I jest on swoistą lekcją cierpliwości, bo historia pokazuje, że takie formacje prędzej czy później zdobywają wielką scenę. A sam fakt, że jednym udaje się to od razu, a inni muszą długo czekać, jest jedynie potwierdzeniem nieoczywistości w SZOŁBIZNESIE.
Inne ciekawe utwory to „Bad Pocket” ze stylizowanym wokalem, dowcipny „Walkies”, czy sprawnie i atrakcyjnie zagrany „Chrismas in L.A.”.
Ogólnie ta płyta jest tak atrakcyjna, że ma prawo zainteresować wszystkich poszukujących w muzyce czegoś więcej niż jedynie proste, wpadające w ucho piosenki. Dla mnie bomba!
10/10