Skip to content
9 paź / Wojtek

Zalewski – „ZGŁOWY” do naszego serca. [RECENZJA]

W moim zestawieniu Krzysztof Zalewski należy do czołówki polskiej sceny. Swoim najnowszym albumem artysta udowadnia, że nic się nie zmieniło, a on sam może się jeszcze bardziej wygodnie rozsiąść w fotelu jednej z ciekawszych postaci naszej muzyki rozrywkowej.

To chyba najbardziej osobisty album Zalewskiego – z jednej strony podsumowanie dotychczasowego życia, ale obok tego to, co u niego było obecne zawsze, czyli demonstrowanie stosunku do wydarzeń i zjawisk. Zaczyna się mocno, bo tytułowy “ZGŁOWY” to przyznanie się do burzliwej przeszłości, a przy okazji, podając tekst bez melodii, artysta dosyć wyraźnie nawiązał do wielu polskich “raperów”, którym  się wydaje. Utwór muzycznie odważny, ale jeśli ma się takich muzyków, jak choćby Smolik, to nie ma o czym gadać. Dopełnieniem genialności utworu jest jego teledysk, w którym artysta obcina sobie włosy do zera, jakby chciał powiedzieć: zaczynam wszystko od początku, w tym kontekście tytuł piosenki jest jeszcze bardziej wielowarstwowy. Ale wiadomo, że to bardziej nowe otwarcie, bo nie da się wymazać ogromnego doświadczenia i umiejętności poruszania się po nowoczesnej muzyce.

Zaraz po tym świetnym utworze słyszymy spokojny, ale pięknie zrealizowany „Kochaj”, zagrany bardzo powściągliwie, ale aranżacja nie jest przypadkowa, bo tu wszystko, jak choćby urokliwe głosy drugiego planu, jest po coś. Zresztą pomysł nagrania prawie całego materiału  na tzw. setkę dodaje kolorytu i autentyczności. Potem ciekawy, nawiązujący do pierwszego utworu, „Edith Piaf”: „Gdybym mógł zmienić coś / Naprawić błąd / Pozbyć się win /Zmieniłbym absolutnie nic”. Na koniec ciekawie włączony fragment z dziecięcym chórem. Brawo!

I tak interesująco jest przez cały album – raz ostrzej, potem nieco lirycznie, ale ciągle mądrze, a muzycznie odważnie. Dobrze, zupełnie inaczej jest zagrany “Uciekaj”, utwór wyraźnie chilloutowy, ale nadal z wyraźnym tłem społecznym. Uwagę także zwraca prowokacyjny “O deszczu”, utwór w przesłaniu podobny do Lennowskiego “Imagine”. Potem znowu bardzo osobisty “Mamo” – żeby nagrać taki utwór trzeba mieć odwagę i dystans. Znowu brawo!

Pisząc o polskich albumach często narzekam na jakość muzyki, jakby nagrywający je artyści nie zauważyli, że na świecie gra się już zupełnie inaczej. Przy takich albumach jak „ZGŁOWY” wraca nadzieja, że jednak w Polsce nie jest aż tak źle. Co prawda nadal nie są to wyżyny nowoczesności, ale w połączeniu z mądrymi tekstami powstaje album, którego nie można się wstydzić.

8/10

 

Zostaw komentarz