Skip to content
23 cze / Wojtek

Norah Jones – „Pick Me Up Off the Floor” [RECENZJA]

Za każdym razem narzekam na kolejny album Norah Jones, a mimo to, kiedy ukazuje się nowy, rzucam się z wielką ciekawością. Dlaczego? No właśnie nie wiem. Może z nadzieją, że w końcu się przekonam do tej artystki, a może żeby uspokoić samego siebie, że to, co słyszałem wcześniej nadal jest takie samo, czyli nijakie? "Pick Me Up OFF the Floor", ósmy studyjny album artystki niewiele zmienia – ciągle jest nieco nudnawo i przewidywalnie. Ale lepiej niż na poprzednich albumach. 

Album wydała kultowa Blue Note. I to niewątpliwa nobilitacja dla wokalistki, bo ta wytwórnia,  mocno osadzona w świecie jazzu, samym faktem zaproszenia do współpracy potwierdza klasę artystki. Dla mnie Norah Jones nigdy nie była wokalistką jazzową, mimo że tak jest przez wielu słuchaczy odbierana.

Zaczyna się interesująco – najpierw "How I Weep", za chwilę "Hurts To Be Alone". Te piosenki dały nadzieję, że coś się u tej pani zmieniło. Ale nie. To właściwie jedyne poisenki, które brzmią świeżo. Cała reszta jest typowa dla tej artystki – niby profesjonalnie, ale jakoś tak bez przekonania. I ciekawe, że każda piosenka słyszana osobno w radiu może zainteresować, jednak w całości ten materiał jest nudnawy. Głównie chodzi o kompozycje, które niczym szczególnym się nie wyróżniają – nie jest ani źle, ani dobrze. Do tego interpretacje wokalistki – bez blasku i większej charyzmy. A może Norah Jones sama wpadła w swoje sidła, bo również jest producentką albumu.

Najważniejsze amerykańskie media oceniły tę płytę na 83/100. Biorąc pod uwagę ilość wydawanych płyt w USA tę ocenę można uznać za bardzo dobrą. U mnie niestety tak wysoko nie będzie.

7/10

 

 

Zostaw komentarz