Skip to content
31 sie / Wojtek

„Bang” – Reni Jusis [RECENZJA]

Mimo wydania 6 płyt Reni Jusis jest znana głównie z przeboju „Zakręcona”. Jej wejście na naszą scenę było mocne, a każdym kolejnym albumem, już nie tak wyraźnym, artystka umacniała swoją pozycję ikony muzyki klubowej. Nawet incydentalne „skoki w bok” piosenkami poetyckimi nie wiele zmieniały – Reni Jusis zawsze będzie się kojarzyła z muzyką trochę niszową, jednak ciągle nie najgorszą. I nagle po 7 latach, po aktywności nie muzycznej, po byciu mamą-aktywistką, Reni Jusis przypomina o sobie albumem „Bang”.

www.youtube.com/watch?v=T3Cc7Qsghfc

Tak na dobra sprawę trudno jednoznacznie ten album ocenić. Na pierwszy rzut oka to nic więcej, jak odcinanie kuponów od tego, co artystka osiągnęła dotychczas. Trudno jest także mówić o produkowaniu przebojów – większość utworów to raczej impresje muzyczne, w których tekst jest zdecydowanie najsłabszym elementem. Pewnie dlatego ciężko tu wyróżnić jakieś nagrania, bo bardziej chyba chodzi o ogólny nastrój, bogactwo dźwięków i pewną tajemniczość. Reni najbardziej tu imponuje jako twórca niezłej muzyki i artystka poszukująca. „Zostaw wiadomość’ to przede wszystkim ciekawa konstrukcja utworu, a w „Kęsie” słyszymy muzykę umieszczoną na kilku planach muzycznych. Podobnie mógł być ciekawy „Sztorm”, jednak jakaś dziwna manieryczność pogrzebała świetny pomysł. Bardzo dobrze zapowiadała się także ciekawa koncepcja melorecytacji w utworze „Bilet wstępu” , jednak artystka chyba za bardzo uwierzyła w swój talent literacki, bo ta nieco naiwna dydaktyka nie pasuje do doświadczonej artystki. Są niestety także utwory wybitnie niedobre: „Po kolana w mule” i „Delta”. I kiedy już sie ucieszyłem, że w końcu słucham czegoś interesującego, to zdecydowanie najciekawsza piosenka „Zombie świat” została popsuta dziwną aanżacją. Być może miał być to pastisz, jednak do mnie nie przemówił.

www.youtube.com/watch?v=NSrtwPsQ8Ks

Wielu obserwatorów zwraca uwagę na duży wkład producentów w ostateczne brzmienie płyty. Czy Reni Jusis całkowicie oddała się w ręce tych panów (Stendek – młody producent muzyki klubowej i Bunio z gdańskiego zespołu Dick4Dick) wychodząc z założenia, że po tylu latach przerwy musi być jakiś łącznik kontaktu z ówczesnym światem muzycznym? Prawdopodobnie nie, bo artystka na pewno sama wie, w jakich obszarach chce się poruszać. Jeśli jednak jej współpracownicy narzucili swoją wizję, to może oznaczać, że Reni utraciła instynkt – ta płyta nie jest ani nowoczesna, ani odkrywcza. Może w świecie electro, na tle innych produkcji, te nagrania są świetne, wolałbym jednak unikać porównań z jakimkolwiek gatunkiem – przecież muzyka jest jedna, i niezależnie od gatunku czy stylistyki może być interesująca lub nie. Oczywiście nie każdy będzie w takim samym stopniu przyswajał wszystlkie gatunki muzyczne, ja na pewno nie. Jednak od lat wyznaję zasadę,że nawet w stylistykach bardzo mi odległych potrafię spojrzeć na nią z dystansu i ocenić wyłącznie merytorycznie. Właśnie w mojej rubryce z recenzjami płyt sporo miejsca poświęcam albumom, których wysłuchałem głównie na potrzeby recenzji, i nawet mimo wysokiej oceny nie ciągnie mnie do ponownego słuchania tego materiału.

Po albumie „Bang” odnoszę wrażenie, że Reni Jusis przygotowuje się do zaistnienia w trochę innych obszarach. Być może najlepszym dla niej miejscem jest komponowanie muzyki dla teatru? Może także kinenatografia upomni się o tę zdolną artystkę? Sądzę, że to mógłby być ciekawy krok. Wszak nie każdego artystę stać na tak wyraźne brzmienie i manifestowanie swojej muzycznej, i pewnie nie tylko muzycznej, osobowości.

Moja ocena: 5/10

Zostaw komentarz