Bon Iver – „22, A Million” [RECENZJA]
Tego artystę poznałem kilka lat temu zupełnie przypadkowo. Podczas poszukiwań ciekawych nagrań jednego z coverów natknąłem się na wykonanie bardzo skromne, ale interesujące swoją prostotą właśnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że artysta, który tak mnie zachwycił to „człowiek – orkiestra”. Nie wiedziałem także, że Bon Iver to pseudonim, a właściwie nazwa zespołu. Z tą nazwą jest jednak coś ciekawego, bo zaprzyjaźnienie się z ostatnim albumem „formacji” nie pozostawia wątpliwości, kto tutaj jest gwiazdą.
Jastin Vernon, najważniejsza osoba tego albumu, to twórca i główny wykonawca całego materiału. Osoby podawane w oficjalnych źródłach jako członkowie zespołu Bon Iver są na tej płycie obecne, ale jedynie w wybranych utworach, żaden z nich na pewno nie wywarł zbyt dużego wpływu na ostateczne brzmienie. Zdecydowanie więcej napracowali się tutaj programiści i specjaliści od kreowania dźwięku, bo elektronika, wykorzystywanie sampli i elektoroniczne przetwarzanie głosu to cecha charakterystyczna albumu. Efekt jest piorunujący – otrzymaliśmy kawał porządnej, lekko odjechanej muzyki. Cieszę się, że te zalety zostały uznane przez środowisko w postaci nominacji do nagrody Grammy.
Zresztą nie tylko chodzi o brzmienie, bo cały projekt został pomyślany jako spójna wizja – dziwna okładka, frapujące, trochę jak z gier komputerowych, tytuły utworów. Moje ulubione piosenki, czyli „29#Strafford” i „8 (circle)” to właśnie przykłady takich kreacji, a dopełnieniem są klipy – dziwne, niepokojące, ale niepozastawiające nas obojętnymi.
Czy ta płyta może się podobać? Mogę odpowiedzieć jedynie za siebie. Zawsze lubiłem w muzyce odwagę i poszukiwania. Zawsze bardziej ciągnęło mnie do czegoś dziwnego, nie do końca definiowalnego – pewnie dlatego oczywisty, komercyjny pop nie jest moim ulubionym gatunkiem. Ta płyta wywołuje różne emocje, od euforii, do wielu rececenzji niezbyt przychylnych. Bo to trochę prawda, że albym może znudzić osobę do takiej muzyki nieprzygotowaną. Mnie też momentami przymulało, ale ocena muzyki to nie wynik prostego matematycznego rachunku, a bardziej efekt czegoś nie do końca nazwanego – emocje, trafienie w nastrój i estetykę. Do mnie ta muzyka trafia, mimo, że nie jest ani szczególnie atrakcyjna melodycznie, ani nowatorska.
Mja ocena: 8/10