Skip to content
17 kwi / Wojtek

Brodka – „Sadza Delux” [RECENZJA]

Jej ubiegłoroczny album „Sadza” to było wydarzenie. W większości podsumowań roku plasował się w czołówce, często na pierwszym miejscu. U mnie także wysoko, bo srebrny medal. Tak, wszyscy byli zgodni, że ten króciutki album zrobił kolosalne wrażenie. I kiedy miesiąc temu artystka wydała tę płytę w wersji „deluxe”, to można się było zdziwić. Do czasu, bo po wysłuchaniu materiału wiemy, że to znowu strzał w dziesiątkę.

Koncepcja tego albumu to dołożenie do niego drugiego, prawie tego samego, stawiając między nimi wyraźną cezurę. Artystka zaprosiła kilku producentów do opracowania konkretnych piosenek na nowo, po swojemu. I ci, bez kompleksów, ale też ze sporym szacunkiem dla oryginału pokazali różne strony kreatywności. Np. Skalpel opracował coś w stylu wariacji utworu „Wpław”, ale jeszcze dalej poszedł Schafter. Jego „Hydroterapia” jest najbardziej odklejona od pierwowzoru, jakby nowy utwór. Podobnie, ale już bardziej wiernie swój pomysł zrealizował duet TONFA w „Utracie”. Także zupełnie inaczej brzmi tytułowa „Sadza”, zwłaszcza, że to ponowne podejście do tego utworu producenta pierwszego albumu. Tak, 1988 pokazuje, że każdą piosenkę można opracować inaczej. Jakby chciał powiedzieć, że tamto to była koncepcja wspólnie wypracowana z wokalistką, a teraz, mając więcej swobody, potrafi zrobić coś innego,  świeżego i równie atrakcyjnego.

Idźmy dalej. To, co zrobił Błażej Król z piosenką „Monika” to pokaz świetnej koncepcji. W tym bardzo osobistym utworze artysta potrafił pokazać siebie – nie znając oryginału można odnieść wrażenie, że Król wykonuje swój utwór. Można tylko podziwiać, jak artysta podszedł do tej piosenki, zaczynając ją od fragmentu oryginału, a potem całkowicie przejmując scenę, bardzo mocno zaznaczając swoją obecność. Pomysł podobny do podejścia jazzmanów, którzy najpierw pokazują zapożyczony temat, a potem odpływają na swoje wody. Tutaj także duże brawa dla Brodki za odwagę, bo takie podejście do swoich utworów, a szczególnie tego, to demonstracja klasy i dystansu do samej siebie. Zresztą wydaje się, że wybór każdego producenta nie był przypadkowy i że zaufanie, którym ich obdarzyła to klucz do sukcesu. Bo jakże zupełnie inaczej do „Zimy” podszedł duet Coals. Dzięki nowej aranżacji możemy się przekonać, jak bardzo ważne są wszystkie elementy składowe piosenki. Każdej piosenki.

Ciekawe jest też zakończenie, bo zamykający ubiegłoroczną EP-kę „Outro” to rodzaj remixu jednej z dawnych piosenek Moniki Brodki, więc nie było chyba sensu aby ktoś zrobił go na nowo, bo po co? Za to dostajemy cover „Jeziora szczęścia” Beaty Kozidrak w wykonaniu Rosalie. Obecność Brodki, bardzo delikatna, niemalże marginalna to znowu pokaz osobowości artystycznej.

Zazwyczaj albumy „deluxe” to dodanie kilku nowych utworów, nieco sztuczne przedłużenie życia materiału, który już się przejadł. Jednak Monika Brodka zrobiła coś wyjątkowego, na pewno nie żeby na siłę o sobie przypomnieć, a raczej aby pokazać, że kreatywność artystyczna to coś, co odróżnia prawdziwych artystów od tych przebranych. Bo ta nowa „Sadza” to świetny materiał dla twórców, kompendium wiedzy, jak można podejść do obcego repertuaru.

9/10

Zostaw komentarz