Coma – „Sen o 7 szklankach” [RECENZJA]
"Album 'Sen o 7 szklankach' składa się z piosenek naszego dzieciństwa oraz jednej piosenki autorskiej pt. "Fantazja". Dzisiaj jako dorośli ludzie opowiadamy te piosenki na nowo z zupełnie innej perspektywy" – zespół COMA.
Przy takim założeniu ciężko o czymkolwiek dyskutować. Chodziło o przyciągnięcie rówieśników członków Comy, czyli ludzi, którzy na tych utworach się wychowali. I pewnie dlatego nawet forma nie została za bardzo zmieniona – piosenki są podobne do oryginałów, głównie w warstwie instrumentalnej. Wokalnie jest nieźle, bo Piotr Rogucki śpiewać umie, a jego wykształcenie aktorskie przydało się do łatwości, z jaką artysta bawi się formą. Szkoda jedynie, że za często wokalista brzmi jak Fronczewski (w piosenkach z "Akademii Pana Kleksa") albo Panasewicz ("O dwóch takich co ukradli księżyc"). Trochę gorzej jest, gdy słuchamy piosenek znanych z interpretacji pań, a Małgorzty Ostrowskiej ("Meluzyna") przeskoczyć się chyba w ogóle nie da.
Pomysł na płytę jest niezły, realizacja nie powala, ale krzywdy nikomu nie robi. Obawiam się jednak, że ta koncepcyjna zachowawczość nie przedrze się do nowego pokolenia. I nie ma czego żałować, bo dla mnie te piosenki nigdy szczególnie atrakcyjnie nie były. Najbardziej denerowawły mnie kreacje Piotra Fronczewskiego – tutaj Rogucki poszedł w tym samym kierunku, trudno więc mówić o nowym odczytaniu.
Co by nie powiedzieć, to tym albumem Coma może zdobyć 2 Fryderyki w przedziwnych, wprowadzonych w tym roku kategoriach: piosenki dla dzieci, oraz nowe odczytania starego repertuaru. Bo to nie jest zła płyta.
7/10
Michał Rogucki, hehe
Już poprawione, dzięki:-)