Skip to content
4 kwi / Wojtek

Daria Zawiałow – „A kysz!” [RECENZJA]

Wydawać by się mogło, że Daria Zawiałow szturmem zdobyła media. Puszczają ją wszystkie stacje radiowe, występuje w telewizji, udziela wywiadów i pnie się na listach przebojów. Ale przecież tak lekko nie było, bo przecież wokalistka do naszego SZOŁBIZNESU dobijała się dobrych kilka lat. Sam udział w talent showach bez specjalnego sukcesu mógł być wystarczająco frustrujący, aby sobie odpuścić. A tu, proszę bardzo, Daria Zawiałow stała się artystką rozpoznawalną. Dlatego też  z wielką ciekawością sięgam po jej debiutancki krążek.

Od pierwszego przesłuchania albumu zastanawiałem się nad głównym problemem, bo niby wszystko w porządku, ale coś jakby nie gra. Artystka postawiła na współpracę z dobrymi muzykami i wersje stosunkowo oszczędne. Jednak jeśli się zakłada mniejszy udział warstwy dźwiękowej towarzyszącej, to musimy się przygotować na wyciągnięcie na zdecydowanie pierwszy plan wokalistki. Wszystkie komentarze na temat jej podobieństwa do Katarzyny Nosowskiej i Meli Koteluk na pewno nie są przesadzone. Co prawda to żaden wstyd być porównywanym do tak ważnych nazwisk, zwłaszcza tego oierwszego. Przy okazji niestety kilka razy słyszałam tutaj podobieństwa do Dody i Ani Wyszkoni, a to już raczej komplement nie jest. I tu dochodzimy do sedna – każdy wokalista skupia się na rozpoznawalności, na tym czymś co go wyróżnia. Niestety Daria Zawiałow o tym zapomniała, bo jej podobieństwo do innych wokalistek wynika nie z barwy głosu, czy wybranej stylistyki, lecz sposobu interpretacji. Być może zabrakło własnego pomysłu, być może nikt z otoczenia nie zwrócił uwagi na ten „drobiazg”. No i wokalistce nie udało się uniknąć epidemii panującej w Polsce, objawiającej się śpiewaniem podwójnych samogłosek, słyszymy tu więc liczne: chwiLLe, staŁŁo, chciaŁŁa.

Największymi autorami sukcesu jest tutaj dwóch panów: Piotr „Robens” Rubik, autor muzyki, na co dzień gitarzysta w grupie Lemon i producent Michał Kush. I może te piosenki szczególnie przebojowe nie są, ale na pewno mają charakter, do czego zapewne dołożył się producent. Szkoda więc, że najbardziej odpowiedzialna za ich wykonanie wokalistka nie przyłożyła się. Dla mnie najciekawszym utworem jest „Nie wiem gdzie jesteś” – piosenka trochę inaczej zaśpiewa i ciekawie opracowana. I może to jest punkt wyjścia, na którym artystka powinna zacząć budować swoją tożsamość artystyczną? Zakładam,  że po sporym sukcesie debiutanckiego albumu wokalistka będzie miała znacznie większy komfort w budowaniu nowego repertuaru. Może przyjdzie czas na refleksję i okrzepnięcie, bo może się okazać, że Daria Zawiałow jest ciekawym „nabytkiem” naszej sceny. Z drugiej strony jednak trudno nie pamiętać, że takich objawień mamy co roku co najmniej kilkanaście – szybko wyskakują i jeszcze szybciej giną. Jak będzie tym razem?

6/10

Jeden komentarz

zostaw komentarz
  1. Voytehovna / 4 kwi 2017

    To prawda, Daria Zawiałow w dużym stopniu przypomina Nosowską i Koteluk -- z jednej strony jest to dla niej komplement, obie panie są przecież doskonałe w swoim fachu, jednak z drugiej strony debiutancki krążek Darii pozostawia pewnego rodzaju niedosyt właśnie z racji na to uderzające podobieństwo do popularnych polskich wokalistek. Gdybym dodała jej piosenki do playlisty, na której znajdowałyby się kompozycje Nosowskiej i Koteluk, chwilami trudno byłoby dostrzec, że to Daria Zawiałow, a nie któraś z tychże znanych już doskonale wokalistek. Widzę jednak w Darii duży potencjał i chęć tworzenia muzyki, pomimo wszelkich trudności, z jakimi spotkała się na początku kariery, i z racji na to mam nadzieję, że jej drugi album będzie jej osobistym albumem, a nie zbiorem nawiązań do kobiecej twórczości już istniejącej na polskim rynku muzycznym.

    Pozdrawiam,
    Voytehovna

Zostaw komentarz