Skip to content
31 mar / Wojtek

Ed Sheeran – „Divide” [RECENZJA]

Od czasu do czasu lubię sobie zrobić skok w bok, sięgając po płyty niekoniecznie z mojej bajki. Dla równowagi i odwiedzenia z ciekawości rzadko słuchanych obszarów muzycznych. I tym razem dobrze, że tak się stało, bo trafiłem na bardzo ciekawą płytę.

Ten album stał się sławny zanim się jeszcze ukazał. Dwa promujące go single podbiły listy przebojów i rozgrzały fanów do tego stopnia, że w Polsce płyta nie dość, że od razu stała się najlepiej sprzedającym się albumem, to przy okazji odświeżyła zainteresowanie wcześniejszymi nagraniami artysty. I trzeba jasno powiedzieć, że to głównie zasługa samej muzyki, bo Sheeran jako idol nastolatków na pewno nie przyciąga swoim wizerunkiem „ładnego śpiewającego chłopca”.

Płyta jest repertuarowo różnorodna i to chyba dobrze. Z jednej strony mamy piosenki, które niemalże same się lansują w stacjach radiowych, z drugiej jest kilka utworów nie tak przebojowych. I te mniej oczywiste, głównie ballady są dla mnie dużo atrakcyjniejsze. Bardzo podobają mi sią 3 z nich: „How Would You Feel”, „Supermarket Flower” i „Save Myself”. W nich artysta tworzy świetny klimat pokazując, że muzyka może być atrakcyjna w kilku wymiarach. Sheeran potrafi jednak sygnalizować swoje fascynacje muzyczne irlandzkim  folklorem poprzez samą melodię w „Nancy Mullighan” lub charakterystyczny akompaniament w piosence „Galwany Girl”. Ale z kolei w piosence „Barcelona” artysta zabiera nas do innej stylistyki, zgodnej z inspiracją i tytułem utworu.

Sheeran sprawdza się tu w każdym elemencie. Jako wokalista imponuje świetnymi warunkami i dołącza do niemałego grona Anglików dysponujących szeroką skalą głosu, zwłaszcza w rejestrze tenorowym. Jakaś nowa moda? Jednak nie o samo śpiewanie tutaj chodzi, bo choć jest ono na pierwszym planie, to również to co jest w głębi reprezentuje bardzo przyzwoity poziom.

Bardzo rzadko się zdarza, aby muzyka entuzjastycznie przyjęta przez miliony słuchaczy potrafiła także zainteresować mnie. Czyżby mój gust migrował w stronę odbiorcy masowego? Raczej nie. Po prostu to bardzo dobra, świetnie nagrana płyta. Przy okazji dobrze zaplanowana marketingowo. I należy sobie tylko życzyć, aby takich wydawnictw było więcej, bo wyprodukowanie płyty, która się podoba słuchaczom, krytykom i nawet muzycznym malkontentom, to już wyższa szkoła jazdy!

8/10

Zostaw komentarz