Skip to content
21 lis / Wojtek

Fismoll, „Pomiędzy” – mistrzowski minimalizm [RECENZJA]

Fismoll, czyli Arkadiusz Glensk, gdzieś się ukrył. Po świetnym, nominowanym do Fyderyków debiucie i zaraz potem po  drugim albumie artysta zniknął. I pewnie wszyscy o nim zapomnieli. Za to teraz, po 7 latach powstaje jak Feniks z popiołów – w całości po polsku, intymnie, bardzo szlachetnie i mądrze. Takie niespodzianki lubię.

Artysta cały materiał napisał sam i sam też wszystko wyprodukował, zagrał i zaśpiewał. To musi budzić podziw! W każdej piosence jest nieco inne instrumentarium, ale kiedy pojawia się jakiś instrument, czasem tylko na kilka fraz, to w konkretnym celu, coś jak niewielka ilość przyprawy dla podkręcenia smaku. Tutaj nie ma popisywania się, wszystko jest zagrane i zaśpiewane minimalistycznie, ale niczego nie brakuje, a każdy dźwięk jest tutaj po coś. Np. w „Jasno”, gdzie urzeka wszystko – to bardzo dobrze wybrana piosenka na rozpoczęcie. Po niej już nie możemy się oderwać od magii tego albumu.

Każda piosenka osobno zachwyca, jednak w całości ten album brzmi jeszcze ciekawiej. Pewnie nieprzypadkowo artysta zatytułował go tak, jak jedną z piosenek, bo właśnie w  „Pomiędzy” jest nieco inaczej – fajnie rozwijająca się dramaturgia dzięki stosunkowo bogatej aranżacji. Pod koniec albumu jest moja ulubiona piosenka „Reszka”, której słuchałem częściej niż pozostałych. I kiedy już się wydaje, że nic więcej dobrego nas nie spotka, na koniec dostajemy „Wszystko”. No właśnie, niby wszystko już było, ale takie zakończenie to kolejne pokazanie klasy!

Uwagę zwraca też konsekwencja w wizerunku, okładki wszystkich płyt są spójne, jakby artysta chciał nam powiedzieć, że nic się nie zmieniło, że to ciągle ten sam konsekwentny i bardzo wymagający od siebie muzyk. Już wpisuję „Pomiędzy” na listę najlepszych polskich albumów tego roku, a na razie zapisuję w bibliotece „ulubione”

9/10

 

Zostaw komentarz