Skip to content
19 lut / Wojtek

H.E.R. – „H.E.R.” [RECENZJA]

Nominacja do nagrody Grammy to już wystarczające wyróżnienie, niektórzy wykonawcy marzą o tym całe życie. Ostatnio na nikim już nie robi wrażenia, że wyróżniani są coraz młodsi artyści. Są jednak kategorie, gdzie wiek i doświadczenie mają  znaczenie. Tak jest np. z muzyką R&B, gdzie bardzo liczy się stylowość. Ale nawet tutaj zaczynają się dobijać coraz młodsi wykonawcy, a H.E.R. jest najlepszym przykładem. Ta urodzona w 1997 roku artystka to  Gabriela "Gabi" Wilson występująca często pod pseudonimem H.E.R. (Having Everything Revalved).

Album "H.E.R." ukazał się pod koniec 2017 roku jako kompilacja dwóch wcześniejszych Epek i 6 nowych utworów. Piosenek jest sporo, bo aż 21. I ta liczba trochę przytłacza – trzeba się mocno wsłuchać w cały materiał, aby go zrozumieć i pokochać. To chyba cena, jaką płaci młoda debiutantka, bardzo płodna twórczo i zachłanna na popularność. Ale jeśli pierwszym albumem odnosi się tak duży sukces, to można spodziewać się, że następne nie będę już tak przeładowane, bo artystka będzie  dużo spokojniejsza, mając potwierdzenie swojej wartości.

Cały materiał nagrany jest rzetelnie i nowocześnie. Od słuchacza wymaga skupienia, albo wielokrotnego wysłuchania, bo nie ma tu utworów, które zachwycałyby od pierwszego wysłuchania. Piosenki są spokojne, mądre i bardzo strannie opracowane. Na pewno zwraca uwagę piosenka "Best Part" zaśpiewana w duecie z Danielem Caesarem. Dzięki temu wokaliście utwór jest najbardziej znany, bo znalazł się na płycie Ceasara, rok wcześniej nominowanej do Grammy. I tutaj ciekawostka. U Caesara mówi się, że wykonuje ją artysta z udziałem H.E.R., a dokładnie odwrotnie jest na płycie artystki (H.E.R. feat. Daniel Caesar). Pewnie zadziałała zasada: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia:-)

Pozostałe piosenki są bardzo podobne – wszystkie dobrze napisane i świetnie nagrane, ale trudno wskazać na jakąś szczególną. Dla mnie jest tutaj kilka nieco atrakcyjniejszych, ale to tylko moje odczucie, bo obiektywnie oceniając materiał jest  równy stylistycznie, ale przez to też nieco monotonnny. Podoba mi się rasowa "Avenue", ale jeszcze bardziej wielowarstwowa " Let Me In", w której wokalistka pokazała różne odcienie swojego głosu. Atrakcyjne są też "Focus" i "Light On", ale tu cały czas mówimy o klimatach bardzo stonowanych, gdzie o szlachetności świadczy dobre wykonanie i jeszcze staranniejsze nagranie. Zaskakuje też ostani utwór "I Won't", w którym wokalistka śpiewa: "You can't make me love you if I don't ". Dla mnie było to od razu skojarzenie z podobną frazą  z piosenki "I Can't Make You Love Me", zwłaszcza wersji Bona Ivera, bo nawet muzycznie jest podobnie.

Artystka jest współtwórcą i współproducentem wszystkich piosenek. I radzi sobie z tym znakomicie. Przede wszystkim wie, jak dobrać współpracowników, aby uzyskać najlepszy efekt. Ale H.E.R. sama, jako artystka ma swoją wizję i jej w każdym utworze bardzo pilnuje. Biorąc pod uwagę młody wiek wokalistki można się spodziewać, że rośnie nam nowa, ważna osoba w świecie muzyki popularnej. Zresztą sama branża już to zauważyła, bo oprócz nominacji w kategorii R&B, płytę "H.E.R." zauważono jako jeden z lepszych albumów ubiegłego roku. Przy takim docenieniu na etapie nominacji nie zdziwiło mnie, że album wygrał w kategorii R&B. I w ten sposób młodziutka artystka odebrała 3. letnią dominację wielkiej damie gatunku Lalah Hathaway.

9/10

 

 

Zostaw komentarz