Skip to content
20 sty / Wojtek

Spięty, człowiek stęskniony za sobą. „HEARTCORE” [RECENZJA]

Znowu, w ramach ubiegłorocznych remanentów, trafiam na ten album. I nie żałuję, że dopiero kilka miesięcy po premierze, bo „HEARTCORE” to czysta przyjemność dla słuchacza, a niektóre linijki mogą zaskakiwać i zachwycać:

Już wiem, wiem, kim jestemJestem kimś, kto nie wie kim jestPoza tym, że jest osobąGłęboko stęsknioną za sobą

Hubert Dobaczewski, wcześniej znany jako lider, autor repertuaru i wokalista Lao Che, jeszcze za życia swojej kapeli zaczął nagrywać materiał solowy jako Spięty. Teraz, kiedy jego zespół zawiesił działalność, artysta jeszcze bardziej się rozwinął, chociaż każdy jego solowy krążek był bardzo udany. Bo będąc szefem projektu Spięty może dowolnie dobierać muzyków i decydować o brzmieniu, które teraz jest dodatkowym atutem albumu. We współpracy z kolegą z Lao Che, Filipem „Wieżą” Róźańskim jest także współproducentem. W 10 autorskich utworach artysta stawia na ciekawe, niebanalne teksty i fajną, będącą często w kontrapunkcie do warstwy tekstowej, często frywolną oprawę muzyczną – tutaj świetnie wpasowują się głosy drugiego planu. Linie melodyczne są raczej proste, takie które najczęściej określa się u nas alternatywą. I słusznie, bo na tle głównego nurtu, tych straszących w naszym radiu pioseneczek, to jednak coś odmiennego.

Ciekawie jest ułożona kolejność utworów, od frywolnego, autoironicznego „Halo”, po ostatni, dobrze puentujący cały materiał „Uproszczony Rachunek Sumienia”. Każdy utwór jest starannie opracowanym jak choćby atrakcyjne „Dźwiękczynienie” albo wyrazisty „Ptak Głuptak”. Bo takiej odwagi i konsekwentnej realizacji na naszej scenie ciągle za mało.

8/10

Zostaw komentarz