Skip to content
27 lip / Wojtek

Jamie Cullum – „Taller” [RECENZJA]

Jamie Cullum uważany jest za wokalistę jazzowego

W tej kategorii artysta zdobył najwięcej ważnych nagród, często występuje na festiwalach jazzowych. Jego wydany niedawno 9. krążek jest jednak wystarczającym zaprzeczeniem – na "Taller" nie ma śladu po stylistyce, do której dziennikarze go przypisują.

"Taller" pokazuje wszystko

Już 2 lata wcześniej Cullum zapowiedział ten album, wypuszczając pierwszego singla. Dlaczego kazał nam czekać tak długo? Może chodziło o stopniowe podnoszenie temperatury? Pewnie tak, bo krótko przed premierą ukazały się 2 kolejne single, ale pierwsza piosenka, ta która miała nas zainteresować, ostatecznie znalazła sę jedynie w wersji deluxe. Dzięki temu dostaliśmy materiał zwarty, 10 piosenek ułożonych w logiczną, mądrą opowieść.

"I wish I was taller, I wish I was wiser"

Dobrze, że piosenka tytułowa znalazła się na początku wprowadzając nas do tej ciekawej opowieści. I to zapewne świadoma decyzja, bo muzycznie piosenka szczególnie atrakcyjna nie jest. Jednak Cullum, jako dojrzały wykonawca pokazuje, że dla niego liczy się każdy drobiazg. W kontekście pierwszej piosenki i całego, bardzo urozmaiconego albumu, kończy się niezwykle urokliwie – piosenka "Endings Are Beginnings", spokojna, wykonana z samym fortepianem, jest najlepszym zakończeniem jakie można wymyślić.

Balladzista z temperamentem

Cullum zawsze dobrze czuł się w piosenkach spokojniejszych. Tak jest tutaj, za sprawą chociażby "Life is Gray", "The Age of Anxiety" i "For the Love". Ale nie, te utwory rozpoczęte jako ballady, nagle, gdzieś w połowie, albo jeszcze później, przeradzają się w ogniste wyznania. Jakby artysta nie umiał powstrzymać emocji. I dobrze, bo te nibyballdy są nową jakością w dzisiejszej muzyce.

Najlepsze jest na koniec

Kiedy już nasyciliśmy się dobrymi piosenkami, kiedy wiemy już, że każdy utwór może być inny, kiedy słyszeliśmy już mistrzowskie aranżacje, Cullum zaprasza nas do osobnego pokoju. 3 ostatnie piosenki (a nawet 4 licząc wspomnianą "Endings…") są czymś tak zaskakującym, że kolejne przesłuchania płyty koncentrują się głównie na tym fragmencie płyty. Zaczyna się od singlowego "Drink", ze znakomicie rozwijającą się dramaturgią. Potem jest jeszcze lepiej:  "You Can't Hide Away From Love", piosenka w klimacie klasyki swingu, jest tak pięknie wykonana, że jest dla mnie numerem 1 całego albumu. I kiedy już jesteśmy uskrzydleni, arysta serwuje nam "Monster". Ta piosenka jest dla odmiany tak brawurowo zaśpiewana, że chce się śpiewać. Ale lepiej nie, bo tak dobrze może ten piękny utwór wykonać jedynie Jamie Cullum!

Artysta kompletny?

Tak, zdecydowanie. Na "Taller" nie ma słabego elementu. Znakomita muzyka, niegłupie teksty, mistrzowskie wykonanie instrumentalne i głosów towarzyszących. I nad tym wszystkim króluje Cullum-wokalista, który urzeka i maluje swoim  głosem, kiedy trzeba potrafi "przywalić". A najciekawsze jest to, że ocena osobnych piosenek nie wypada aż tak dobrze, jak ogólne wrażenie po wysłuchaniu całego albumu. I to jest właśnie mistrzostwo!

10/10

 

 

 

Zostaw komentarz