Skip to content
26 cze / Wojtek

Jan Emil Młynarski, Brass Federacja – „Narkotyki”. To musiało się udać! [RECENZJA]

Ten album może być wydarzeniem. I to nie tylko muzycznym, bo Jan Młynarski od lat konsekwentnie idzie ścieżką miłośnika przedwojennych piosenek. Teraz doszła jeszcze koncepcja całości i świetna współpraca z Brass Federacją. Brawo!

Pomysł albumu opiera się na zebraniu starych, najczęściej już zapomnianych polskich piosenek z motywem przewodnim używek, głownie tych twardych, stąd odważny tytuł całości. Mamy tu więc utwory pod prostymi, jednoznacznymi tytułami: „Haszysz”, „Kokaina”, „Morfina”, „Opium”. Spodziewam się, że mogą odezwać się głosy, że jak to, że nie wolno, że to jest promowanie używek. Jednak chyba ważniejsze jest pokazanie przedwojennej Polski, w czystej postaci, bez komentarzy i kreowania nowej rzeczywistości. Bo pewnie młodzi ludzie nie uwierzą, że ich przodkowie 100 lat temu bawili się podobnie. Ciekawe, czy po ten materiał sięgną nauczyciele, aby pomóc młodzieży zrozumieć tamte czasy?

Album zwiastuje świetny singiel i równie dobry teledysk piosenki „Alkohol i miłość”. Udział Ani Rusowicz świetnie się wpasował w całość, a na wokalistkę pierwszy raz spojrzałam zupełnie inaczej. Może teraz będę lepiej ją odbierał?

Artysta idzie drogą wyznaczoną wcześniejszymi albumami z Warszawskim Combo Tanecznym, a potem Jazz Bandem Młynarski-Masecki. W tle stałe audycje radiowe promujące piosenki przedwojenne. I tak narodził się pomysł zebrania utworów na jeden temat, o czym Młynarski opowiada w jednym z wywiadów. Mówił także, że szukał zupełnie nowego zespołu instrumentalnego, aby podkreślić swoje nowe wcielenie artystyczne. To co robi na płycie Brass Federacja, zespół złożony z samych instrumentów dętych, to podkreślenie charakteru projektu i nadanie dodatkowego smaku. Aranżacje Piotra Wróbla, bardzo mocno utrzymane w stylistyce klasycznej orkiestry dętej, to dodatkowy smaczek, liryka muzyki sprzed lat zostaje zastąpiona zawadiacką, nieco frywolną, ale już nie tak romantyczną  wersją. I jeszcze głosy drugiego planu, które znakomicie wpisują się w koncepcję muzyki wysmakowanej.

Jan Młynarski pokazuje, że tworzenie muzyki, tak jak tworzenie czegokolwiek, to nie jednorazowy wybryk. Pasja i konsekwencja doprowadziły artystę do miejsca niezwykłego. Bo zamiast ścigać się z muzycznym światem, co jeszcze przed startem jest godne poddania się, Młynarski tworzy coś wyjątkowego. Brawo!

8/10

Zostaw komentarz