Lemon – „Tu” [RECENZJA]
tu mieszkanie, tu ściana, tu mieszkamy,
wszystko jakby marne, plastik…
Takie teksty się pamięta, bo to w jaki sposób Igor Herbut opisuje rzeczywistość jest bardzo interesujące. Herbut zawsze był główną twarzą kapeli, bo to wszakże frontman. Jednak jego udział w ostatecznym kształcie albumu jest spory. Tym razem artysta postanowił trochę utrudnić słuchaczom, bo jego teksty są bardziej felietonami, przemyśleniami na konkretne tematy. Teksty są nieco dziwne, często przypominające prozę – to kolejny wyróżnik tej płyty. I właśnie ta chropowatość świetnie współgra z dobrze zagraną muzyką. Całości dopełnia charakterystyczny wokal Herbuta, dramatyczny, przejmujący, nie do podrobienia. Artysta postawił na wyrazistą interpretację nie dbając zbytnio o barwę, alikwoty i inne technikalia, którymi przejmuje się większość wokalistów. I to stawia Herbuta w pierwszym rzędzie interpretatorów piosenki, śpiewając bardziej w stylu w jakim specjalizują się aktorzy, skupiając się na przekazaniu treści i emocji.
Ciekawą informacją jest, że tę płytę Lemon nagrał w studiu na tzw. setkę, czyli wszystko grane razem, bez dogrywek i wklejania fragmentów. I takie podejście zdecydowanie wpłynęło na autentyczność, prawie jak byśmy byli na koncercie. Tutaj każda piosenka robi wrażenie. I każda ma inną, swoją dramaturgię.
I znowu wracam do Igora Herbuta, autora repertuaru na tej płycie. Co prawda w większości piosenek jest on podany jako współautor muzyki, ale na podstawie tego co słychać można sobie wyobrazić, że kompozytorzy współpracujący mieli wpływ na ostateczne brzmienie utworów, głównie harmonię i warstwę brzmieniową. Najczęściej odnoszę wrażenie, że linia melodyczna nie jest tą jedyną i wersje koncertowe mogą się nieco różnić. Z takim sposobem komponowania, polegającym na tworzeniu ogólnej warstwy dźwiękowej, a potem dodanie wokalu, już się spotykałem. I to nadaje utworom zupełnie innych wartości, bo tu stawia się na ogólny efekt wyrazowy, a nie konkretne dźwięki melodii piosenki. W kilku utworach na pierwszy plan wysuwa się aranżacja i sposób zagrania, jak m.in. w „Tu” i „Myśl”. Z kolei „Papier” i „Full Moon” należą do mocniejszych, zwłaszcza ten pierwszy, lekko nonszalancki, ale robiący wrażenie. Moimi ulubionymi są „Akapit” i „Tak, nie” – utwory świetnie wykonane, z przemyślną koncepcją, a przy okazji mądre i wyraziste. I chyba pierwszy raz się zdarza, że moim ulubionym utworem jest piosenka wybrana na promującego singla. Ale tak właściwie to nie ma tu piosenki słabszej, wszystkie są po coś, i nawet jeśli nie są przebojowe, to dzięki spójności muzyki, tekstu i świetnego wykonania są na naszej scenie czymś wyróżniającym się.
Zespół Lemon wszedł do naszego SZOŁBIZNESU dzięki wygraniu Must Be The Music i pewnie niektórym się wydaje, że to wystarczający powód do wielkiej kariery. Tak jednak nie jest, o czym świadczy wielu zapomnianych triumfatorów większości talent show. Lemon wygrał program w wielkim stylu, ale jeszcze w większym stylu prowadzi swoją karierę – mądrze i bezkompromisowo. Ich czwarta już płyta pokazuje, że kapela nie ogląda się na preferencje wszystkomogących rozgłośni i gra to, co uważa za stosowne.
8/10