Skip to content
18 kwi / Wojtek

Lisa Stansfield – „Deeper” [RECENZJA]

Swoje największe sukcesy Lisa Stansfield odnosiła ponad 20 lat temu. Jej przeboje, takie jak choćby "All Around the World", czy  "The Real Thing" są wizytówką tego, czego się wtedy słuchało. Za każdym razem kiedy dowiaduję się, że gwiazda sprzed lat wydaje nowy album zastanawiam się, czy jest to potrzeba pochwalenia się nowym repertuarem, czy rozpaczliwa próba przypomnienia o sobie. Album "Deeper" daje szybką odpowiedź. – płyta jest przykładem profesjonalizmu, jednak hitów na nim nie ma.

 

Album wydany w kwietniu tego roku zawiera 13 piosenek autorstwa wokalistki, przy udziale w kliku utworach  jej męża Iana Fevaney'a. On też, wspólnie ze Snowboy'em jest producentem nagrań.

Pokazany światu jeszcze przed premierą albumu singiel "Billionaire" mógł narobić apetytu. Może nie jest to piosenka szczególnie nośna, ale ma prawo zainteresować. Podobnie jest z "Everything" i "Never Ever". Niestety na całym albumie takie piosenki przeważają – niby są atrakcyjne i dobrze się ich słucha, ale zapomina się o nich zaraz po wysłuchaniu. Większość utworów urzymanych jest w żywej, typowej dla lat 90 stylistyce dyskotekowej.  Są jednak też piosenki spokojniejsze, przez to  wyróżniające się, jak np. "Coming up for Air", "Hole in My Heart" i "Just Can't Help Myself". Dzięki ciekawej aranżacji zwróciłem uwagę na "Twisted", a jedyna piosenka, która wyłamuje się z tej dawnej stylistyki jest "Butterfiles", dla mnie utwór najbardziej nowoczesny.

"Deeper" to przykład profesjonalizmu realizacyjnego. Wszystko jest tu zagrane i nagrane na najwyższym poziomie. Niestety sama wokalistka straciła już tę siłę i magię w głosie, którym czarowała w latach swojej świetności. 

Ta płyta krzywdy raczej nikomu nie zrobi, ale do poziomu zachwytu  jednak jest jej daleko.

7/10

 

 

Zostaw komentarz