Skip to content
23 mar / Wojtek

Marcin Wyrostek – „Tradycyja” [RECENZJA]

Śląskie piosenki w nowoczesnych wykonaniach, do tego lokalni wokaliści i orkiestra Filharmonii Śląskiej. Pomysłodawcą projektu jest jedyny tutaj nie-Ślązak, Marcin Wyrostek, który swoje dorosłe życie związał z Katowicami. Pomysł znakomity, bo mogliśmy się dowiedzieć, że te popularne piosenki, które śpiewają przedszkolaki w całej Polsce, pochodzą ze Śląska właśnie, albo zostały przez Śląsk zaadoptowane.

Zaproszono wokalistów, którzy śpiewając gwarą śląską, śpiewając piosenki, na których się wychowali są autentyczni. Słychać, że ten repertuar niejako w nich siedzi, i pewnie zaproszenie do tego projektu przyjęli z przyjemnością. Mnie najbardziej zainteresowały dwie typowo śląskie piosenki: autentycznie wykonany prze Sebastiana Riedla „Ej, nie ma to, nie ma” i  „Sztyry mile za Oławą”. Nawet się zdziwiłem, że tę drugą tak dobrze zaśpiewał Cezik,  artysta kojarzony z muzycznymi „wygłupami”, opracowywaniem znanych piosenek dowcipnie i pomysłowo.

Za aranżacje odpowiada trzech doświadczonych muzyków  związanych ze Śląskiem, znanych głównie z tworzenia jazzu: Paweł Tomaszewski, Stanisław Słowiński i Piotr Zaufal. Ten ostatni jest stałym członkiem zespołu Wyrostek-Korazon, który także uczestniczył w nagraniu albumu. NIe wiem czy zaangażowanie aż tylu aranżerów było potrzebne, bo brakuje mi różnorodności, jakby każdy z muzyków brał udział w zawodach. Czasami jest za ciężko, tak jest choćby we wspomnianej piosence śpiewanej przez Cezika.

Marcin Wyrostek swoją obecność w piosenkach jedynie delikatnie zaznacza, a twórczo wypowiedział się w skomponowanej przez siebie Suicie śląskiej, utworze jakby przypadkowym, ale w kontekście całego albumu aż tak nie razi. Podobnie jest z zakończeniem albumu  i kolejną kompozycją artysty  „Górniczy stan”. Nie ma ona nic wspólnego ze słynną „Niech żyje nam górniczy stan”, nie posiada nawet żadnych dolnośląskich pierwiastków. Jednak połączenie talentu kompozytora, który tutaj również gra na akordeonie, z niezawodną Urszulą Dudziak to niejako rekompensata to wprowadzenie słuchacza w błąd. A  końcówka, kiedy dołącza Miuosh z napisanym przez siebie tekstem, to już sztos! Tak, ten album kończy się brawurowo i z przytupem.

8/10

Zostaw komentarz