Skip to content
11 lis / Wojtek

Must be the ożywienie?

Must Be The Music – pierwszy koncert na żywo. Po bardzo ciekawych występach castingowych spodziewałem się, że w  półfinale będzie równie interesująco. I tak też było – dobry koncert ze świetnymi wykonaniami. Dołożył się też reżyser koncertu, który tak zbudował dramaturgię, że nikt nie miał prawa się nudzić. 😆

Zaczęło się przysłowiowym trzęsieniem ziemi. Otwierające koncert Bubliczki to energia, profesjonalizm i świadomość sceny. Szkoda, że tego typu muzyki, pomieszanie folku z muzyką biesiadną, mamy już w Polsce sporo. A może mnie się tylko tak wydaje? Nie mam jednak wątpliwości, że na tego typu produkcje zawsze będzie zapotrzebowanie, dobrze więc że tego rodzaju muzyka wykonywana jest bardzo przyzwoicie.  Następny wykonawca, duet Jackpot, to kultura muzyczna najwyższej próby. Zwłaszcza zachwycił mnie gitarzysta, który w akompaniamencie wyczarował ciekawe, nowe koloryty. Podobało mi się w jaki sposób zostały zagrane poszczególne części, a mistrzostwem było poprowadzenie oszczędnej linii kontrapunktycznej w 2. zwrotce – to miało doprowadzić do świetnego finału. Taki rodzaj ekspresji świadczy o dojrzałości i świadomości muzycznej. Nie ukrywam, że jako badacz wykonań coverów, nie jestem zwolennikiem zabierania się młodych wykonawców za obcy repertuar, bo to przecież najwyższy szczyt. Jeśli jednak ktoś, z jakichś tam powodów robi to, to niech to będzie chodziażby na poziomie  Jakpot 😉

Dwóch pierwszydh wykonawców łączy miasto pochodzenia. Do tego szczecińskiego desantu dołączyła jeszcze Jona Ardyn. I to było kolejne świetne wykonanie. Tutaj pasowało wszystko – dobra kompozycja, świetny aranż i profesjonalne wykonanie. Kropkę nad „i” dołożył jeszcze wizerunek sceniczny. Tak, po tych trzech występach Szczecin miał prawo puchnąć z dumy.

W drugiej części koncertu pokazał się znakomity Colours of Tango. Ten występ był jeszcze lepszy od występu castingowego. Tutaj, podobnie jak w przypadku Jackpot, możemy mówić o najwyższej świadomości muzycznej. W tym występie przemyślany był każdy dźwięk. Muzycy zespołu ponownie pokazali, że chodzenie na skróty nie jest ich ulubionym zajęciem. Solidne podstawy w muzyce zawsze się obronią i nawet jeśli nie przyniosą efektu od razu, to na pewno sukces wisi w powietrzu 😛  Nie zdążyłem odetchnąć po tym świetnym wsytępie, a już prezentował się zespół Hope. I to było coś- nowoczesne, przemyślane i spektakularne. To był chyba najciekawszy występ wieczoru, mimo że trudno jest porównywać znakomite wykonania w różnych stylistykach.

Konkursowe występy zakończyła interesująca Joanna Zubkowicz. Dziewczyna ma taki potencjał, że życzę jej, aby znalazła dobry zespół, z którym będzie mogła prezenotwać nowy repertuar. Z taką charyzmą, z taką muzykalnością to musi się udać. Ten występ nie był jednak końcem emocji – za chwilę trzeba się było skonfrontować z opinią widzów, którzy na tym etapie rządzą. Ich decyzja promowania Conrado Yaneza, to kpina z pozostałych uczestników. Ten wokalista, występujący zresztą w tym programie drugi raz, to zapotrzebowanie widzów na kategorię w stylu „urzekła mnie twoja historia” – bo tu akurat o wielkiej muzyce mówić nie można. Dobrze chociaż, że drugie miejsce w finale dostał Jackpot. Będzie bronił honoru przyzwoitych wykonawców 😳  Mam nadzieję, że chociaż jedn z „przegranych” tego koncertu wystąpi w finale – dysponenci dzikiej karty mają z czego wybierać.

Zostaw komentarz